W tym meczu tak naprawde nie zobaczyłem prawdziwej Polpharmy, nie trafiali rzutów z obwodu, byli jacyś silnie pobudzeni, a już zwłaszcza Okafor, który zszedł do szatni za swą lekką nadpobudliwość, ale o tym później. Najpierw o widowisku.
Na początku Turów dostawał po tyłku, nic nie wpadało, za to Polpharma pędziła jak szalona, akcja za akcją, straty odrobił Drobnjak akcją trzypunktową. Potem już jakoś to poszło, były chwile przestoju, przegrana 3 kwarta i kilka łatwych punktów Polpharmy, w tym akcje trzypunktowe. Dawno nie było takiego meczu, w którym każdy z zawodników wniósł coś od siebie, oprócz Ljubotiny, który znowu zagrał słabiutko łapiąc faule i tracąc piłki. Roszyk zaliczył kolejne dobre spotkanie, rzucił 7 punktów i bronił tak jak zawsze. Rodriguez dziś nie miał dnia, każdy rzut wyślizgiwał się z kosza, piłka przy każdym wjeździe pod kosz tańczyła po obręczy i nie chciała wpaść. I tutaj pojawia się pytanie... Czemu zamiast niego nie rozgrywał Koszarek? Gdy mieliśmy przewage 17 punktów, mógł on spokojnie zastąpić Rodrigueza, bo miał dzisiaj ręke, trafił 2/2 za 2 i po gwizdu trójke, która oczywiście nie była zaliczona, szkoda, bo ten mecz mógł należeć właśnie do polskiego rozgrywającego. Witka zepsuł kilka prostych akcji i z początku grał słabiutko, rozkręcił się dopiero w drugiej połowie, gdy zaczął trafiać trójki. Wykorzystywaliśmy dziś niemiłosiernie braki obronne Polpharmy, mieliśmy dużo wolnych pozycji i to dawało efekty i mecz był taki a nie inny. Kolejny niewykorzystany dzisiaj zawodnik to Stimac. Gość naprawde dziś dobrze grał, przez 5 minut zagrtał na 100% skuteczności w każdym elemencie gry. Kelati zagrał dobre spotkanie, troche słaba skuteczność, ale trójki na pełnym luzie - pierwsza klasa, zero presji, a jak on się rozkręci to patrzenie na jego gre jest poezją. Drobnjak, ach ten szczypiorek, już przez wielu dziś okrzyknięty graczem meczu. Podoba mi się jego spokój, rzucał niebywałe punkty spod kosza, krył perfekcyjnie Okafora, który dziś miał muchy w nosie i miotał łokciami wokół własnej osi. Dragisa dziś robił swoje, bronił tak jak zawsze i wykorzystywał swój intelekt, pare razy oberwał od sfrustrowanego Patricka, ale kilka jego przewinien dostrzegli sędziowie.
Przejdźmy do nieprzyjemnego incydentu w tym spotkaniu. Otóż gracz, którego mieliśmy zatrzymać, na parkiecie zatrzymał się sam. Od samego początku widziałem u niego jakąś złość, chyba nie często spotykał się z taką obroną, bo Drobnjaków nie ma zbyt dużo w naszej lidze, a właściwie jest tylko jeden. Najpierw swoją złość Okafor wyładowywał na Słoweńcu. Później chwile ochłąnał na ławce i po wejściu Williamsa znów się zaczeło. Poszło kilka łokci, udowadniania wszystkim naokoło, że nic nie było i głupie dyskusje. Jednakże w kluczowym momencie, gdy Okafor wybił piłke na aut i Drobnjak bardzo się z tego powodu ucieszył Okafor udał się po piłke, która leżała koło naszej ławki. Piłke trzymał Pluta i Okafor zaczął się do niego rzucać, żeby mu tą piłke oddał, Piotrek schował ją za siebie, Okafor w tym momencie, gdyby był biały to pewnie zrobiłby się czerwony z wkurzenia. Wkońcu wstał Williams i krok po kroczku odprowadził Okafora od naszej ławki pod sam kosz, grzecznie sobie dyskutując. Zbiegli się niemalże wszyscy zawodnicy i zaczeli zbiorowo odciągać Williego i Okafora od siebie, żeby nie doszło do poważnego rozpierdzielu, jakiego Maratońska jeszcze nie widziała. Zaczeła się szarpanina, w którą wplątani byli zawodnicy, trenerzy Turowa i ochrona. Na szczęście większość zawodników zachowała trzeźwość umysłu i nie doszło do przykrych incydentów. Oznajmiono, że Patrick Okafor zakończy ten mecz udając się do szatni. Jak przechodził koło naszej ławki to zaczął się wyrywać i rzucać do Williamsa, jeszcze przy wejściu do szatni oznajmiał Lance'owi, że go dojedzie. Po tej dość długiej przerwie nastąpił gorący doping na całej hali, wszyscy pokazali, że są z zawodnikami i po chwili mogliśmy dalej obserwować spotkanie. Lubie Okafora, za podkoszową dominacje i gre, ale dzisiejszym zachowaniem mi nie zaimponował. Nie potrafił uznać wyższości Drobnjaka i obrony Turowa, to postanowił to rozwiązać poza parkietem, heh. Aha! Jeszcze podobało mi się jak Drobnjak, w momencie gdy Patrick był w najwyższym stopniu frustracji podszedł do niego, coś zagadał i zaczął stanowczo pokazywać kierunek szatni. Ten to ma odwage.
Jeszcze nie widziałem takiego zamieszania na naszej hali. Ostatni raz kiedy pamiętam to do słownych docinków i przepychanki doszło między Bennetem i Ansleyem w meczu Turowa z Wisłą, ale to był bodajże 2004 rok.
Ja mam jeszcze pytanie do kibiców, co pisało na tym transparencie? Saso & Bobi i coś tam po słoweńsku... Jak ktoś wie to prosiłbym o tłumaczenie
To był dobry mecz.
|