Mecz miał być spokojny, bez emocji, z wyraźną wygrana Turowa- tak
to przynajmniej wyglądało po 2 kwartach -a było nerwowo. Gdyby nie
kontrowersyjnie odgwizdany faul ofensywny na zasłonie Bigosa i nieuznana
trójka Fligera to mógł Turów ten mecz przegrać. Zgorzelczanie wyszli
przewidywaną przeze mnie pierwszą piątką - Bailey, Milijkovic, Roszyk,
Daniels, Turek. Pierwsze punkty zdobył Szawar, potem Turów już
kontrolował przebieg gry i nieźle bronił. Były podwojenia,
neutralizacja strefy podkoszowej, doprowadzanie do sytuacji kiedy
przeciwnicy musieli rzucać z nieprzygotowanych pozycji. Po 3 minutach
gry schodzi Bailey ( 3 faule ) , zmienia go Copeland. W drugiej gra
się nie zmienia. Przyzwoicie zagrał Bartek Bochno i na tle
Smorawińskiego - bezpośrednia rywalizacja- wypadł lepiej. Zbiórka w
bezpośredniej walce ze Smorawińskim i ładna "trójeczka" W drużynie
poznańskiej grę trzyma Szawarski, Bigus (nie radzili sobie z nim ani
Townes , ani Turek) . W trzeciej kwarcie za Miah Davisa wchodzi
Flieger. Zmiana wymuszona faulami Amerykanina, ale też i jego dyspozycją
fizyczną. Sporo fauli, sporo walki nawet w parterze, ale Turów dalej
punktuje. Po zmianie stron zaraz na początku kwarty 4 faul łapie
Bailey i wchodzi Copeland z trzema przewinieniami na koncie. I zaczyna
się dziwny zwrot wydarzeń. Nie wiem ile punktów zdobyli poznaniacy, jaki
był run ale w przeciągu 5-7minut Turów stracił wypracowaną przewagę.
Bardzo dobrze zaczął grać Flieger. Dużo fauli na nim złapaliśmy, do tego
rzucił ważną "3" a dołożył Szawar. PBG agresywnie bronił, przy
podwojeniach Copeland i Kitzinger, oddawali dosłownie piłki w ręce
poznaniaków. Straszny chaos wkradł się w grę Turowa. Masakrycznie to
wyglądało. Ivo musiał rozgrywać, ponieważ i Bailey i Copeland mieli po 4
faule na koncie. Zagrał słabo- i rozgrywający z niego żaden. Pod koszem
Bigus ogrywał naszych centrów, a czarną robotę wykonywał Brannen. Dobre
zasłony, na szczęście niewykorzystane czyste pozycje rzutowe przez
poznaniaków, zwłaszcza zawodził J. Jones Camacho. Czwarta kwarta
rozpoczyna się przy wyniku remisowym. Zespół z Poznania gra strefą,
zresztą nie pamiętam czy nie grał nią momentami już w 3 kwarcie. Nie
radzimy sobie z nią za bardzo. Krzysiek Roszyk nie rzucił z dystansu
dwóch trójek i wchodzi za niego Harris. Trafił raz za 2, ale na tyle był
to ważny rzut, że udało nam się odskoczyć na 4 punkty. Odpowiedź Szawara
za 3 i wynik dalej na styku. Filipovski trzyma do końca Baileya na ławce
i była to zagrywka pokerowa, ponieważ jego spokój i przemyślane decyzje
na rozegraniu pod koniec spotkania uchroniły nas w dużym stopniu od
porażki. W dramatycznej czwartej kwarcie na ok. pół minuty przed końcem
spotkania Turów prowadził 2 punktami i wtedy Flieger trafia za 3.
Sędziowie na nasze szczęście nie uznają punktów, orzekając wcześniej
faul Bigusa. Flieger szybko fauluje Baileya, a że był to faul
niesportowy Amerykanin wykorzystuje 2 rzuty osobiste i mamy piłkę z
boku. Odskakujemy na 4 punkty, rzut rozpaczy poznaniaków, znowu faul
taktyczny i mecz kończy się wynikiem 70-64 dla Turowa.
Reasumujac. Dużo fauli, dużo strat, dużo chaosu, słaba gra centrów. Nie
wiem czy ostatnie minuty Turów nie grał bez słabo grających Turka i
Townesa. Bo widziałem Witkę i Danielsa na parkiecie. Przynajmniej tak mi
się wydawało :-) . Harris dalej się nie odnalazł. Na rozgrzewce
swobodnie rzuca z dystansu, jak przychodzi mecz gra słabo. To tak w
telegraficznym skrócie.
|