przekorny pisze:
Piotrek - jeśli interpretuję, to na podstawie znanych mi i wymienionych tutaj faktów. Ty natomiast powołujesz się jedynie na swoją wrodzoną nieufność i na tej podstawie próbujesz wykuć tezę, że burmistrz postąpił prawidłowo, pozbywając się z terenu Zalewu człowieka, który chciał tam zainwestować...
Nie za bardzo masz na czym oprzeć swoje zdanie, poza tym, że jak twierdzisz, wszystko jest w tej sprawie zagmatwane i wieloznaczne... W ten sposób próbujesz rozmydlić istotę wątku i skierować myśli forumowiczów na bliżej nieznane okoliczności, przemawiające na korzyść burmistrza... Nieznane nawet Tobie, pomimo usilnych prób ich wynajdowania... z niczego...
Dysponuje takimi samymi faktami jak Ty. Różni nas ich interpretacja, co przeczy złotej zasadzie, ze z faktami się nie dyskutuje. Jeden jedyny fakt jest tutaj bezsprzeczny to, że nie przedłużono umowę dzierżawy. Oczywiście Ty uważasz, że złośliwie, bez powodu i dodatkowo miasto straciło przez to jakieś niebotyczne sumy. Ktoś inny może powiedzieć, że umowa została wypowiedziana bo takie jest święte prawo właściciela, głos trzeci powie, że dzierżawca nie zgadzał się na zmiany itd. itp. Dlaczego Twoja interpretacja ma być jedyną słuszną ? Możemy tak spierać się w nieskończoność...
Może odpowiemy sobie na pytania, które ustalą fakty:
- Ile przez 10 lat wpłynęło pieniędzy na konto miasta z tytuły dzierżawy tego terenu ?
- Czy i na jaką sumę podał miasto do sądu o zwrot "poniesionych nakładów" ?
- Czy miasto zwróciło się do sądu o wydanie terenu ? Czy był wyrok w tej sprawie i jaka była jego sentencja ?
- Czy dzierżawca chciał kupić całą działkę czy może tylko fragment (a całą działka to teren wokół całego zalewu)
- Kto podpisał przytaczany w wywiadzie dokument o prawie do pierwokupu (co zresztą jest dziwne, bo w Polsce tylko działki rolne są objęte taką możliwością, na wszystkie inne trzeba organizować przetargi)
- Na jakiej podstawie jako dzierżawca, nie posiadający praw własności złożył dokumenty do Starostwa. Czy miał zgodę właściciela terenu - miasta ? Jeśli tak kto takiej zgody udzielił.
- Na jakiej podstawie należy sądzić, że niedoszły inwestor dysponował odpowiednimi środkami i czy było coś więcej po za dobrymi chęciami (tak, Cezary znów pije do hali - podobnie jak na zalewie było wszystko wizualizacja, projekt, pozwolenie - tylko kasy brak)
Cyfry, daty i orzeczenia sądowe - to są fakty.
przekorny pisze:
Był sobie dzierżawca, chciał tam zainwestować i zadbać o ośrodek, sporządził plany, projekty i uzyskał pozwolenie na budowę. Burmistrz natomiast powiedział swoje ulubione "nie, bo nie", czego efekt jest taki jak u Kononowicza - nie ma niczego...
No widzisz to tylko Twoja interpretacja dobrej woli dzierżawcy. Niestety równie prawdopodobna jest wersja, że po kupieniu ternu nagle się okazało, że nie ma kasy i budowy nie będzie, Za to pojawiły by się tabliczki - Teren prywatny wstęp wzbroniony. Dobrze wiesz, że po sprzedaży jest pozamiatane, miasto traci całkowicie kontrolę nad tym co się na sprzedanym terenie dzieje. Mogło być tak jak twierdzisz, ale mogło być też jak ja mówię.
przekorny pisze:
Jeśli były dzierżawca nie jest krezusem jak Banan, to wg mnie jest kolejnym plusem przemawiającym na jego korzyść... Zapewne starałby się jak najszybciej uruchomić tam swój biznes, po to, żeby ciągnąć z niego zyski...
Jak wiesz, inni kupują nieruchomości z nadmiaru kasy lub po to, żeby uciec od podatków po czym... ogradzają je płotami z blachy falistej w otoczce aplauzu kłaniających im się w pas naszych miejscowych "notabli"...
Ale nie masz wątpliwości, że gdyby tylko chciał i był człowiekiem innego pokroju to te "poletka" znikły by szybko. Bo ma wystarczająco środków finansowych i jest to w miarę oczywiste. A czy dzierżawca miał ? Nie jestem pewien (i tu kłania się przypadek innej własności - rybki).
przekorny pisze:
Mamy więc fakty takie jak przedstawiłem i... wpis "dworzanina króla", który udał się do urzędu po informacje i wrócił z kuriozalnym oświadczeniem, że...
"Nie można przeglądnąć dokumentów ponieważ są u mecenasa prowadzącego tą sprawę"....
To klasyczny przykład wymijającej odpowiedzi urzędu w przypadku, kiedy nie ma niczego, co by świadczyło na jego korzyść... Czy wierzysz w to, że w UM nie ma osoby, która znałaby tę sprawę na tyle dobrze, że bez problemów zapoznałaby z jej historią "swojaka"?? A z drugiej strony, ciekawe jak zachowałby się urząd, kiedy w tej sprawie przyszłoby zapytanie w trybie prasowym...
przekorny pisze:
Reasumując - rzeczywiście zastosuj sugestię Doktorka, zamiast wyklikiwać w tej sprawie zdania pozbawione jakichkolwiek podstaw...
Hehe. Dobre.
przekorny pisze:
Ps. Dałbyś już spokój z preparowaniem teorii spiskowej na bazie wyborów 2006 roku i podjęciu w tym terminie działań dzierżawcy... Jakby zrobił to o rok wcześniej, rzekłbyś, że wyczuł zmiany i postanowił zabezpieczyć swoje interesy, gdyby o rok później - podrzuciłbyś tezę, że wspierał nowego burmistrza w wyborach i teraz zbiera frukty... A jak w połowie roku wyborczego - że wszedł do obozu zwycięzców, dogadał się i ma z tego korzyść... Kiedy zatem wg Ciebie najlepiej wystąpić o przedłużenie dzierżawy czy wykup nieruchomości należącej do samorządu, żeby być wolnym od podejrzeń???
No i widzisz... tu kolejna zagadka dla mnie. Artykuł pochodzi z lipca 2008 roku, więc okolice te można przyjąć za koniec okresu końca umowy, która nie została przedłużona. Dwa lata po wyborach. Dokument "ze starostwa" nosi datę 22.01.2007. Kto się starał o takie pozwolenie, ze trwa to długo - wiele miesięcy... tak więc dokumenty musiały trafić znacznie wcześniej (ile nie wiem pół roku ? ) Tak więc dziwnym trafem zbiega się to z końcówką kadencji
I teraz trochę political fiction - w najczystszej postaci, zabawa umysłowa
A gdyby przyjąć, że ktoś obiecał dzierżawcy, że załatwi mu ten teren. Za poparcie, za wsparcie finansowe kampanii na przykład. I poradził mu tak - Dzierżawisz tyle lat ale jak coś rozgrzebiesz, stworzysz jakaś koncepcję i może nawet wbijesz szpadel to wtedy będziesz miał fory przy zakupie, a my usprawiedliwienie że sprzedaliśmy właśnie Tobie. Bo poniosłeś koszty, bo inwestujesz... A jak już będzie Twoje to niczym się nie będziesz przejmował.. I dzierżawca uwierzył w zapewnienia. Właściciel ternu zgodził się, że inwestor choć jest tylko dzierżawcą mógł budować na tym ternie. Ale nadchodzą wybory - ktoś przegrywa, ktoś inny wygrywa i nie czuje się zobowiązany do dotrzymywania czyiś przyrzeczeń...
Później jeszcze ktoś walczył, zadawał pytania na obradach rady, sugerował sprzedaż, ale wiadomo radny nie wiele może
Czy to tak było, czy nie było, czy to tak było ?
Czy to tak było czy nie było, tylko się śniło ?
Czy to tak było czy nie było, jak to się stało ?
Czy to za dużo czy za mało ?
http://www.youtube.com/watch?v=WMWxOfh21zoPozdrawiam