Droga Marto33, którą przeszła taką piękną metamorfozę od zagubionej, niepiśmiennej forumowiczki po prawdziwego forumowego killera,zktóremu nic z żadnym medium nie ucieknie... Jesteś żywym dowodem na to jak internet zmienia ludzi. Nie mniej przydoło by się przytoczyć tekst o którym tak niepochlebnie się wypowiadasz.
Za profilem FB Rafała Gronicza
Mówią, że "tonący brzytwy się chwyta", ja jednak dowiedziałem się ostatnio, że niektórzy tonący chwytają się brzydko. Trwająca od maja społeczna kampania nie-kandydata, który z chwilą ogłoszenia początku kampanii wyborczej, stał się kandydatem, jest zwyczajnie brudna i niemerytoryczna. Jej myśl przewodnia to sugerowanie, że podejrzanie pomnożyłem swój majątek i że sytuacja finansowa miasta ma z tym cokolwiek wspólnego. Komitet wyborczy wspomnianego kandydata usiłuje zdyskredytować mnie w oczach mieszkańców posługując się półprawdami, licząc najwyraźniej, że zasada "Plujcie, zawsze się coś przyklei" wciąż jest skuteczna.
To dlatego, straszą ludzi zadłużeniem miasta, zapominając jednak dodać, że 18 mln zł z tego długu to "spuścizna" po kadencji władz 2002-2006, kiedy ich kandydat był zastępcą burmistrza. To dlatego mówiąc o wysokości mojego majątku zapomnieli dodać, że składa się na niego dom wybudowany przez moich rodziców, który otrzymałem od mamy i w którym mieszkam (ok.400 tys. zł wartości) i 800 tys. zł kredytu, który wciąż jeszcze spłacam, co oznacza, że do chwili zapłaty ostatniej raty kupione na kredyt nieruchomości należą do banku, a do mnie należy zaciągnięte zobowiązanie. Stan mojego posiadania jest kontrolowany przez urząd skarbowy i dostępny na stronach Biuletynu Informacji Publicznej. Spin doktorzy z KWW Ireneusz Aniszkiewicz wiedzą jednak doskonale jak niewiele osób, z różnych przyczyn, tam zagląda, dlatego poddają temat w uproszczonej formie licząc na to, że ludzie to kupią i nie będą sprawdzać. To właśnie o to, żeby nie mogli rozpowszechniać półprawd zwróciłem się w trybie wyborczym do sądu, który niestety oddalił wniosek wskazując, że dla obrony dobrego imienia właściwa jest droga powództwa cywilnego, a nie tryb wyborczy.
Zachęceni tym pozornym sukcesem, w miniony piątek ogłosili kolejną sensację. Pomógł im tym razem Szymon Pacyniak, który bez związku z wyborami zwołał konferencję prasową, na której jako zatroskany obywatel podzielił się swoimi odkryciami. Dokonał ich dzięki temu, że zamiast gazety, do porannej kawy czytuje i przelicza oświadczenia majątkowe samorządowców. To jego społeczna misja. No więc bez związku z wyborami (czyta w kolejności alfabetycznej) przeanalizował moje oświadczenia majątkowe z kwietnia i września. I odkrył, że w okresie 4 miesięcy spłaciłem kredyt hipoteczny zaciągnięty na zakup lokalu, w którym moja żona prowadzi działalność gospodarczą. I zadał sobie pytanie – skąd miałem na to pieniądze ?! Bo analizując oświadczenia opublikowane w Biuletynie Informacji Publicznej nie znalazł informacji o tym z jakiego źródła pochodziło 250 tys. zł, którymi spłacony został kredyt.
Jak rozumiem, ten doświadczony samorządowiec (w zaproszeniach dla prasy przypomniał wszystkim, że był starostą i wicemarszałkiem województwa) zapomniał, że jestem żonaty i że do oświadczeń majątkowych, które sam też kiedyś przecież składał, nie wpisuje się dochodów współmałżonka, w tym jego majątku odrębnego (osobistego), czyli np. darowizny jeśli ją otrzyma, zapisu, czy mienia odziedziczonego. A wyjaśnienie zagadki jest proste: kredyt za lokal spłaciła moja żona, swoimi całkowicie legalnie posiadanymi pieniędzmi. Doświadczony samorządowiec nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem, że skoro urząd skarbowy, który kontroluje prawidłowość oświadczeń składanych przez samorządowców, do dzisiaj nie zwrócił się do mnie z żądaniem wyjaśnień i skorygowania danych, to wszystko co oświadczyłem w tej sprawie jest zgodne z literą prawa. Obecny na konferencji Nikos Rusketos zwracał nawet na to uwagę, ale Pan były Starosta i były Wicemarszałek miał postawioną tezę, że Gronicz ma lewe dochody. Ta wiedza martwiła Pana Pacyniaka tak bardzo, że złożył doniesienie o domniemaniu popełnienia przestępstwa, zawiadomił prasę i wezwał mnie do wycofania mojej kandydatury z wyborów. Chciałbym wierzyć w jego obywatelską troskę o prawo i porządek, ale… Wiem, że wśród zaproszonych na ową konferencję prasową był jeden ze spin doktorów Ireneusza Aniszkiewicza, który nie szczędził obecnym swoich skojarzeń z „aferą zegarkową” ministra Nowaka. Wiem też, że Szymon Pacyniak ochoczo podchwycił tę myśl, podkreślając że czymże jest 20 tys. zł Nowaka wobec 250 tys. zł Gronicza. Ja wiem, że niczym, bo tutaj nie ma żadnej afery. Tylko legalnie i uczciwie spłacony kredyt. Przez żonę, która przeznaczyła na ten cel swoje własne pieniądze, z których rozliczyła się jak należy w urzędzie skarbowym i których ja nie powinienem był wykazywać w oświadczeniu majątkowym, bo były jej, nie wspólne.
To najbrudniejsza z kampanii, w których uczestniczyłem, a spodziewam się, że spin doktorzy Ireneusza Aniszkiewicza, Maciej Dobrzyński i Cezary Sitek, nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i zapewnią nam jakieś "atrakcje" w przedwyborczym tygodniu. Przykro mi, że ich rewelacje mieszkańcy dostają zamiast merytorycznej rozmowy o mieście i jego przyszłości.
|