Taką, oto wiadomość otrzymałem od Bombasa dziś:
Rozmawiałem wczoraj z Kaziem Popielarzem, który także niespecjalnie pozytywnie ocenia działania Grupy H, zarzucając nadmierne gonienie za sensacją a małe zainteresowanie działaniami stricte historycznymi /dokumentacja, archiwizacja, opisywanie poczynań itd/. Może określenie się mianem grupy 'historycznej' jest błędem i faktycznie eksploracja powinna być waszym mottem nadrzędnym, piszę w drugiej osobie, bo już coraz mniej się z grupą utożsamiam, niestety, bez prawdziwego lidera będziecie nadal dreptać w kółko, ale, jak widać, nikt tej roli nie chce na siebie wziąć. Widać albo brak przekonania w sens działalności, albo za dużo jest ludzi ambitnych, ale bojących się odpowiedzialności. W tej sytuacji, hasło 'weźmy się i zróbcie' może właśnie do 'historyków' ma swoje zastosowanie?
Bombas nie utożsamia się już z grupą "historyków", dlatego nie wie jak dużo się robi w kwestii tajemnic Zgorzelca.
Ja np. niemal co dzień prowadzę korespondencję z exploratorami z Wrocławia w kwestii Kopalni Friedrich Anna. Planowane sa pewne działania, o których nie bede tu pisał.
Alex i Mike rzeźbią temat Domu Kultury. Tu też liczę, ze zostanie ona doprowadzona do końca.
Piszez Bombas, że brak nam przywódcy. To prawda. Sam niejednokrotnie próbowałem zwrócic na to uwagę, niejednokroć proponowałem właśnie Bombasowi stanięcie na czele grupy. Mógłby wykazać się zdolnoościami organizacyjnymi o których wokół tak głośno.
Nie będe ukrywał, że zawsze bliższe były nam sprawy tajemnic Zgorzelca i ewentualnej ich elsploracji. Sprawy strikte historyczne zawsze mniej nas interesowały, jednak nie bylismy do nich nigdy w afroncie. Przeżucanie papierków i archiwizację pozostawmy instytucjom do tego powołanym.
Nik też nie szuka taniej sensacji. Próbujemy jedynie potwierdzić lub obalić mity od wielu lat krążące z ust do ust po naszym mieście.
Robimy to z dala od polityki i sztucznych przyklasków, co niektórym się nie podoba, ponieważ nie mogą po naszych plecach wspiąc swojej pupki na stołek. często inwestujemy w nasze działania, nie tylko własny czas, ale tez własne środki. Robimy to bezinteresownie. Czy to źle?
Ta garstka ludzi, która została z licznej niegdyś grupy, robi, to co robi, czysto hobbistycznie, bez politycznych aspiracji niesionych klaką i hasłami różnej maści krzykaczy (czyt. politykierów).
Niech jest jak jest. A to, że ktoś się z nami nie utożsamia, znaczy jedynie, że z jakichś powodów do nas przestał pasować i jest to wyłącznie jego problem.
|