"czyli grób serbskiego proboszcza, Zubek opowiadał mi, ze własnie dziwna jest historia z jego śmiercią, podobno był proboszczem do połowy lat 40tych, jednak wyjechał z uchodźcami uciekając przed Armią Czerwoną. Wrócił tu gdy się uspokoiło do swojej parafii i w tajemniczych okolicznościach zszedł śiercią niewyjaśnioną w 1950 roku. Dziwna sprawa..."
Witam, niedawno rejestrowalem wypowiedzi mieszkancow wiosek w worku, m.in Dzialoszyna.
Sprawa z ksiedzem Jurijem Bruskiem wyglada podobno tak (wg relacji mieszkanek wsi, obecnych przy otwarciu mieszkania ksiedza),ze zostal zabity przez UB po niedzieli palmowej w 1950 roku. Tzn dowodow nie ma,tylko relacja i kojarzenie faktow, czyli slaba metodologia...
Tam wskazywano na fakt,ze ksiadz, obawiajac sie o swoje zycie, zabezpieczyl sie umownym "znakiem"-gdyby cos bylo nie tak, inni mieli to poznac po tym gdzie uwiazal psa (zawsze chodzil na obiady do zaprzyjaznionych gospodarzy).
I tak sie stalo, po tym psie ludzie ze wsi zorientowali sie ze cos nie tak.
Wlamali sie do pokoju ks Bruska (znane sa nazwiska wszystkich osob bioracych udzial w tych wydarzeniach) , i wg relacji, lezal z piana na ustach, z nogami na kozetce,a tulowiem na podlodze.
Skad podejrzenie na UB? A stad, ze rano widziano samochod UB, jak stal pod domem ksiedza. Poza tym, miejscowi pamietaja, jak UB katowalo ludzi z Dzialoszyna. Reszte sobie zlozono w jedna, zgrabna historie.
A mi, jak uslyszalem o tej pianie na ustach Bruska, przypomnialo sie,ze przeciez znamy taki opis zwlok polskiego nauczyciela, ktory rowniez zginal w dziwnych okolicznosciach i zostal znaleziony w swoim mieszkaniu (Mazury, lata 30, czyli jeszcze pod niemieckim panowaniem).
Do Zuberka-to ja niedawno przeprowadzalem wywiad z szanowna zona, w domu Jakuba Boehme..
|