:wink: mam propozycję na nazwę osiedla przy ul. E.Orzeszkowej ,, Zasrane" niedość że właścicielom brak czasu na wyjście z psem poza osiedle i muszą one załatwiać się pod oknami sąsiadów to jeszcze teraz gdy są plany aby otworzyć tu psiesgo fryzjera. to dopiero będzie pole do popisu dla odkurzacza. miło jest popatrzeć gdy wiosną dzieci wychodzą na trawę rozkładając koc na świeżą kupke.

: czy to ta ulica, przy której mieszka nasz Burmistrz :

Czytam, czytam, i im więcej czytam postów w tym temacie, tym więcej mnie to wkurza! Większość z Was pewnie nie ma psa i nie macie pojęcia, jak wiele tracicie! Nie ma znaczenia metraz mieszkania, znaczenie ma miłość do zwierząt!

A juz o tych kupach, to naprawdę, szkoda gadać. Od lat mam psy, od lat z nimi chodze na spacery, od lat sprzątam, jak im się zdarzy walnąć nie tam, gdzie trzeba i od lat nie zauważyłam, zeby jakikolwiek CZŁOWIEK sprzątnął swoją kupę, np nad Nysą!!! (ale nie tylko tam, niestety). Człowiek w psiej kupie sie nie wytarza, a pies w takie "ludzkiej" niestety tak.
Kto nie wierzy, niech sie przejdzie!! Na spacer oczywiście i nad Nyse na przykład!

...

Trzymanie dużego psa w małym mieszkaniu to nie dowód miłości do zwierząt, tylko dowód na głupotę i egoizm właścicieli. Pół biedy, jesli pan wynagradza mu to np codziennym dwugodzinnym spacerem.
Miałem swego czasu ponad 60 kilogramowego wielkiego białego psa. Był w typie owczarka podhalańskiego skrzyżowanego z kaukazem. Wielkie bydlę. Miałem go tylko dlatego, że niedaleko mojego domu jest spory zagajnik gdzie z psem mogłem wychodzić na co najmniej trzy 45 minutowe spacery. Tam spokojnie mógł się załatwić bez strachu, że dzieci w coś wdepna albo wezmą do zabawy. A jesli miałem fantazję to brałem psa do samochodu i jechaliśmy gdzieś dalej na łąki.
Niestety ostatnio coraz częściej obserwuję, że właściciele duzych psów zakładają swoim pupilom kagańce i wypuszczają je z domu. Niech sobie piesek pobiega. Lata taki wielki bokser w kagańcu po ulicy, wali gdzie go najdzie ochota. Inne psy go gonią, bo nie może się nawet obronić przez ten kaganiec. I co mozna powiedzieć o jego właścicielach?

Uwaga sensacja !!!

29 kwietnia 2005r. napisaliśmy:


20 października 2005r. napisaliśmy:


7 kwietnia br. napisaliśmy:

Sprzęt rewelacyjny. W ile wyciąga setkę?

Eee nie jest tak zle.Proponuje dokupiæ skuterka za drugie 10 ty¶. i stworzyæ "POGOTOWIE GÓWNIANE" na telefon oczywi¶cie

ouuu shit :x

A walczącym z psami sugerowałbym o kotach NIE zapominać.
By było sprawiedliwie.
(Dla wyjaśnienia,oczywiście(!) MAM psa w domu.)

Sądzę, ze temat sam by sie rozwiązał, gdyby na właścicieli kotów,psów nałozyć wysoką opłatę "czystościową".
Jak wysoką? Jakiś procent zarobków(?)
Władze Miasta byłyby odpowiedzialne za czystość miasta -pod "tym" względem.
Ale RYGORYSTYCZNIE by śledziły, u kogo pojawił sie "zwierzątek", i nakładałyby opłatę.
Skutecznie -nakładałoby by, i ściagało, a nie jak jest teraz- jest niby podatek, ale płaci go pewnie tylko z 5% posiadaczy(?)
Straż Miejska( nareszcie się by do czegoś przydała...) widząc pańcię, pańcia z pieskiem/psem - pytałoby obywatela:
"Obywatelu -prosze pokazać kwit opłaty"
Reaktywować instutucję rakarza.
Przeznaczyć odpowiednia pulę pieniędzy na schroniska dla psów/kotów.
Po dwu-pieciu latach populacja piesków/kotków spadłaby do _akceptowalnego_ poziomu.
Ludzie chcieliby być tacy szlachetni, ludzccy, nieba zwierzatkom przychylić.....
Ale takim swym działaniem, tym zwierzętom czynia wiecej złego- niz dobrego.
Potem takie niechciane/odrzucone zwierzaczysko -co ma robić -wałęsa się bezpańskie po mieście, żyjac ze smietników.....


Wtedy by sie okazało, jak wielu jest prawdziwych miłosników zwierzat, i do jak duzych wyrzeczeń dla nich są skłonni. Pańcie w blokach przestałyby rozpleniać stada kotów, jako srodek odszczurzajacy piwnice!
Na to sa środki odpowiednie, i czystość w piwnicach(!), a nie koty!

Tak bardzo wszyscy narzekaja na psie kupki,wszyscy sa przeciwni,a ilu z Was ma psa? ilu z Was wyprowadza go wlasnie na zwykly miejski trawnik? I ostatnie chyba najwazniejsze .. ilu z tych wlascieli za kazdym razem,a moze chociaz raz posprzatal po swoim pupilu?:twisted:

Ja "narzekam" konstruktywnie ;)
To z mojego( co powyżej):


Wiem więc raczej, o jakim problemie mówię.
I NIE jestem przeciwny obecności psów/kotów w naszym sąsiedzctwie..
Jestem BARDZO za!
Ale pod warunkami.

TAk, zdarzyło się sprzatnąć ze dwa-tzry razy, jak mój (wtedy jeszcze szczeniak) "narżnął" na chodniku.
Bo MOJA to była wina, ze wiedząc o tym, iż to zszceniak,
nie dałem mu w odpowiednim miejscu i czasie załatwic (jego) potrzeb fizjologicznych.
Pies to nie maszynka do "robienia" (dosłownie) kupek.
Załatwia się okresloną ilość razy dziennie. I mozna psa NAUCZYĆ,
BY ROBIŁ TO NIE TAM, GDZIE "POPADNIE"a tam, gdzie wolno..
:)
[/quote]

Własnie, mozna czworonoga tego nauczyc... moja suczka nigdy nie "narobi" tam gdzie nie ma trawki