przekorny pisze:
Mógłbym oczywiście zmienić nick i na wzór różnego autoramentu "piewców uczciwości" walić gromy na głowy tych czy owych samemu nie poddając się ocenie, jednak z jakiś tam dziwnych, nie do końca znanych mi własnych pobudek - wzdrygam się przed takim sposobem krytyki.
Sam nie wiem co o tym myśleć,... jak również nie do końca są mi znane pobudki (a może nie chcę o nich myśleć) tych, którzy pisują pod własnym nazwiskiem. Czy jest to przejaw najwyższej uczciwości,... czy może dobrze przemyślany sposób na wypromowanie własnego nazwiska i,... siebie. Cele takowej promocji mogą być wszak różne...
Przekorny musisz zmienić nastawienie
. Z wszelkich możliwych rozwiązań, wybierasz te które pasują Ci do wizji świata, z góry odrzucając inne. W moim przypadku pisanie pod nazwiskiem nie jest jak sugerujesz promocją. Jak zapewne dobrze sobie przypominasz podpisuje się nazwiskiem od "małej" awantury właśnie z Tobą
. Miałem się wypowiadać o sprawach publicznych jako osoba prywatna? A może prywatnie wypowiadać się o sprawach publicznych? W czasie tej naszej "dyskusji" atakowałeś mnie jednak nie jako anonimowego "krytycznego" ale jako dyrektora miejskiej instytucji, żądając informacji, które posiadać mogę tylko jako dyrektor Muzeum. W ten sposób zacierała się granica pomiędzy tym co robię, kim jestem i co reprezentuję. Wszystko się mieszało i dalsze stanie w rozkroku pomiędzy pisaniem pod nickiem a reprezentowaniem instytucji była dla mnie zbyt męczące
. Jakoś nie potrafię funkcjonować równocześnie w dwóch światach.
Moim zdaniem występowanie pod nazwiskiem uprasza i porządkuje sprawę, określając jawnie z kim dyskutujesz i to stało się podstawą zmiany, a nie to co sugerujesz.
Tak naprawdę chodzi o odpowiedzialność za słowo. Nawet jak "wszyscy" wiedzą kto to Przekorny czy Krytyczny to od prawdziwej odpowiedzialności dzieli Cię cienka membrana nicka. Bo jak napiszesz jako Przekorny cokolwiek na Krytycznego, albo Krytyczny zaatakuje Przekornego, to jeden wirtualny byt atakuje drugi i jak przegniesz to nie poniesiesz żadnej odpowiedzialności.
Kataryna korzystała z dobrodziejstw bywania na salonach a jednocześnie mieszała te salony z błotem. Byte dobrze to ujął - chciała zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Podobnie mamy na własnym podwórku. Jest sporo osób, które chce być zarazem sędzią, ławą przysięgłych i katem ale czynić to za maską anonimowości zasłaniającej twarz "sprawiedliwości". Co się stanie jak ta maska zostanie zdarta? Czy okaże się, że największy krytyk tego czy innego nie robił tego wcale w poczuciu obywatelskiego obowiązku a w celu osiągnięcia własnych korzyści? Albo ze zemsty, zranionej dumy, ambicji, walki politycznej, z troski o własne partykularne interesy lub wszystkiego po trochu? (pamiętaj to jest uwaga natury ogólnej!) .
Anonimowość jest jak ciemna strona mocy
. Przyciąga, uwalania od odpowiedzialności, pozwala ukrywać się w cieniu, daje poczucie bezpieczeństwa, że jak coś nie wyjdzie to zawsze można krzyknąć - Krytyczny ? To nie ja!. Wiem o czym mówię bo tego doświadczyłem. Ciężko zebrać w sobie cywilną odwagę i przyznać - tak to ja, szczególnie jak możesz coś stracić. Mam chyba o tyle bogatsze doświadczenie, że poznałem i jedną i drugą stronę tej barykady. Wiedzę pozytywne strony anonimowości ale dostrzegam też i jej mroczną stronę. Problem w tym żeby ta zła strona nie przesłoniła tej dobrej.
Ps. A prawdziwa "rzeź niewiniątek" zacznie się dopiero teraz, jak uruchomione zostały komentarze pod artykułami na głównej...