Podczas oglądania materiału filmowego pt. „Płatna winda”, ciśnienie skoczyło mi chyba do 200 - przypuszczam, że
podobnie jak wielu innym spółdzielcom, którzy usiłowali zmienić w zgorzeleckiej spółdzielni mieszkaniowej panujący tam od kilkunastu lat, tzw. - "porządek".
Nie będę szczegółowo opisywał historii z lat 2002 - 2006, ponieważ jest to zbyt obszerny materiał, który nadaje się na kilka, nawet kilkanaście odcinków serialu, pt. zgorzeleckiej Alternatywy 4 cd. - nie koniecznie, jako wersja komediowa.
W tamtym czasie, spółdzielcy wielokrotnie usiłowali zainteresować materiałem znaną firmę z pod znaku wagi, jednakże podejmowane kilkakrotnie próby, zakończyły się fiaskiem. Dlaczego? Na to pytanie mogą Państwo odpowiedzieć sami, oglądając program „SPRAWA DLA REPORTERA”, czy „WARTO ROZMAWIAĆ”, gdzie jednoznacznie wyartykułowano spółdzielcze dylematy!
Ogólnie rzecz ujmując, kopanie się z koniem nie jest tak do końca na przegranej, nawet wówczas, gdy na tym samym wozie jedzie wymiar sprawiedliwości, co miało miejsce w Olsztynie. Jednak w Olsztynie, podobnie jak we Wrocławiu, Białymstoku, Koszalinie i Łodzi, nie odpuszczono jaśnie panom prezesom, jak uczyniono to w przypadku zgorzeleckiej spółdzielni, gdzie po czterech latach walki z sitwą, prowadzonej przez garstkę spółdzielczych "filomatów", kilka tysięcy ludzi poczuło się tym zmęczonych.
Czym zmęczonych, uprzejmie pytam? - Nic nie robieniem, czy może czytaniem „Biuletynu Informacyjnego”?
W wymienionych miastach, i nie tylko, poszukiwanie sprawiedliwości trwa do dzisiaj, co zaczęło się dziesięć lat temu,
a w niektórych miastach wcześniej. No cóż, taka już chyba jest uroda zgorzelczan i co na to poradzisz?
Wracając do sedna, tj. - odpłatności za windy, bez kozery powiem, że wcale nie jestem zaskoczony pomysłem tego pana, gdyż co, jak co, ale dobrze liczyć, oraz zadbać, w szczególności o swoje pieniążki, to ten pan potrafi, oj potrafi! Przykładem jest poruszona w reportażu sprawa płatnej windy, gdzie podobnych numerów w wykonaniu tego pana było w przeciągu ostatnich lat bez liku. Jak mówi przysłowie, z pustego nawet Salomon nie naleje, dlatego też, żeby można było chłeptać z tego spółdzielczego dzbana, trzeba go uzupełniać, a kto to ma robić jak nie członkowie? Na zebraniach grup członkowskich, które bezprawnie prezio podzielił – niczym mantrę powtarza, że "na koniec roku, rachunek spółdzielni musi wyjść non profit", czyli mniej więcej tak, jak w znanej piosence kabaretu Elita, - „rachunek musi wyjść na zero”.
Nie ma przeproś, trzeba płakać i płacić, podobnie jak za ogrzewanie i ciepłą wodę w Pieńsku, którą ten znakomity rachmistrz, rozliczał podobnie jak windy, czyli w merach kwadratowych. Tak, w – m2! Nie wiem, co temu panu dolega, być może, iż jest to jakaś odmiana schizy, co gorsze, zawodowe zboczenie na metr/kwadrat, a jak kwadrat, to pole, a czym pole większe, to tym więcej jest do obrabiania, co słusznie zauważył, jeden ze spółdzielców, który wypowiadał się pod koniec reportażu. - Żeby podnieść sobie pensje, bo chyba - nie utrzymać na tym samym poziomie, a bilans przy tej manipulacji, wypadł na zero, po prostu - komuś innemu trzeba podnieść, czego nigdy nie zauważyły, wielokrotnie przeprowadzane w spółdzielni, tzw. – kontrole. Słowem – spółdzielnia to takie „pole”, gdzie wcale nie trzeba orać, siać, a można zbierać, i to całkiem obfite plony, ponieważ wystarczy, że koledzy klepną, co trzeba i nawet święty Boże ....! Rzekomo takie jest prawo, na które w reportażu, i nie tylko, powołuje się pan prezes? Proste, jak konstrukcja cepa, jednak pod warunkiem, że potrafimy się nim posługiwać - jak się okazuje, nie każdy potrafi, nie każdy.
Czy jednak każdy z nas powinien być lekarzem, ekonomistą, prawnikiem etc. - skoro swój marny los powierzył tak wykształconej personie, która zgodnie z prawem powinna dbać o jego majątek, niejednokrotnie dorobek życia, jakim jest jego M3, lub M4? Czy zgorzelecka spółdzielnia, nie jest aby przypadkiem takim, tylko leciutko zmodernizowanym kołchozem, rodem z Kraju Rad, który od szeregu lat, jest opanowany przez niewymienny Zarząd, oraz grupę podporządkowanych, niejako etatowych członków Rady Nadzorczej, którzy cyklicznie pojawiają się w tej Radzie? Okazuje się, że przez szereg lat, tzw. - przemian społecznych i ustrojowych, dla spółdzielcy nic a nic się nie zmieniło - nadal ma wiatr w oczy. Jak widać w reportażu, Zgorzelecka Spółdzielnia Mieszkaniowa jest krainą szczęśliwości dla wybranych, zaś dla jej szeregowych członków, miejscem - wielkich jaj, od bardzo wielu lat, bezkarnie wciskanych całymi kopami przez wszechwładnie panującego tam prezia, który mimo swej wielkiej arogancji i buty, w dalszym ciągu pływa, po rostu - jest niezatapialny. To skandal i wstyd, jakich na tym terenie jest mało.
Ostatnio zmieniony 20 lut 2009, 15:59 przez JONASZ, łącznie zmieniany 2 razy
|