Emocje już opadły a Mundial zrobił swoje, tzn. przyćmił nasze mistrzostwo bez najmniejszego wysiłku. Dlaczego? No chyba dlatego, że nikomu w naszym klubie nie zależało na rozgłosie, na poinformowaniu jak największej grupy ludzi o fakcie zdobycia pierwszego w historii klubu tytułu Mistrza Polska w koszykówce. O mistrzostwie wiedzieli oczywiście najwierniejsi kibice i ci, którzy są tzw. kibicami sukcesu (chwilowi). Nikt poza nimi nie miał skąd dowiedzieć się o planowanym zakończeniu - prezentacji drużyny. Nigdzie nie było plakatu, ulotki, czy choćby informacji na stronie klubu o czasie i miejscu tego przedsięwzięcia. Mimo wszystko na Maratońskiej pojawiło się około 1000 luda. Właśnie - tylko 1000, a czemu nie 5-10 000? Zwyczajnie brakuje tam miejsca. Ta impreza - odnoszę wrażenie - była montowana na tzw. "zapalenie płuc", aby szybko, aby odbębnić i tyle - ku uciesze gawiedzi. Od 19.00 orkiestra górnicza, potem cheerleader's, i knot wieczoru Kramer. Czy w naszym mieście nie ma innych zespołów? Pewnie są, ale nikt z klubu się nie wysilił. No i to sztuczne oczekiwanie na ciemność, która pozwoli we właściwy sposób zaprezentować Mistrzów. Były wielkie zapowiedzi, ogromne nadzieje na wielkie WOW, a wyszło, delikatnie mówiąc tak sobie. Mający być wielkim HALO wjazd motocykli okazał się korkiem przed sceną, bo nikt nie pomyślał, aby podjeżdżali pojedyńczo. Zawodnicy wysiedli z motocykli i czekali obok sceny na swoją kolej wejścia, a mogło być bardziej atrakcyjnie. A na całej imprezie - gdyby nie BALKONIARZE - nie czuć było atmosfery mistrzowskiej fety. Szkoda, bo można było zrobić imprezę w amfiteatrze (łącznie z wjazdem motocykli na scenę), bo Burmistrz by nie miał chyba nic przeciwko, zaprosić więcej muzyków, nagłośnić odpowiednio imprezę, udostępnić miejscówki na ogródki piwne i fetować zwycięstwo i zdobycie tytułu w sposób na jaki cały zespół sobie zasłużył. Tylko wtedy dukaty na imprezę zostałyby w Zgorzelcu, a nie wyjechały do Wrocławia.
|