Turów zmaga się z problemami, zarówno na gruncie struktury funkcjonowania klubu, jak i kontuzji które trapią podstawowych graczy. Podniesione ostatnio larum związane z zarzutami byłego pracownika jak i zawodnika klubu dotyczącymi zasad fair play, szacunku do człowieka, czy też po prostu zwyczajnej uczciwości, nie pomagało zawodnikom ale też kibicom, co raz bardziej wątpiącym, że ich drużyna potrafi się podnieść. I chociaż w lidzie, pomimo większych oczekiwań, Turów przegrał tylko dwa mecze, to w stosunku ogólnym (VTB) 0:5 dołowało.
Nastroje przed meczem ze Stelmetem były zatem minorowe.
Kto był na hali w Zgorzelcu w niedzielny wieczór, a był kibicem Turowa lub chociażby z nim sympatyzował musiał poczuć atmosferę świąt, ale i zobaczył zdeterminowanych graczy drużyny, którzy chcieli coś udowodnić. Udowodnić, że potrafią grać w kosza i że robią to wspólnie bardzo dobrze.
Jeżeli ktoś miał wątpliwości, czy w Zgorzelcu mają drużynę powinien swój pogląd zweryfikować, drużyna jest i trudno w niej znaleźć gracza, który w ogniu krytyki nie chce pokazać, że gra żeby wygrać, a gra dla Turowa. Taka mobilizacja nie może być przypadkiem, drużyna pokazała to co chciała pokazać, że w Polsce obecnie może wygrać z każdym ...
Zarzuty co do polityki w Zgorzelcu, w Turowie, mogą odnosić się do struktury klubu, i jakkolwiek są zasadne, to każdy rozsądnie rozumujący wie, że bez polityki koszykówki ekstraklasowej w Zgorzelcu by nie było. PGE jest spółką Skarbu Państwa, a zatem decyzje dotyczące sponsorowania kogokolwiek są Skarbu Państwa, a zatem polityczne. Konia z rzędem komu uda się znaleźć finansowanie dla tej drużyny bez PGE.
Ale 22 grudnia 2013 roku polityka do Zgorzelca nie sięgnęła, sięgnął tam boski zapał, wiara we własne możliwości i sportowa dominacja nad przeciwnikiem. Dylewicz grający jak w swoim rodzimym Treflu, pokazujący gest triumfu w kierunku klubu kibiców Turowa, w tym meczu pokazał, że Turów może być jego nowym domem, Stelmach wchodzący po koźle pod kosz za dwa punkty i uciszający kibiców Stelmetu trójką przed przerwą ... a grą w obronie irytujący nawet trenera Stelmetu, Prince, który miał rywalizować z Eyengą, a okazało się że ten drugi do Zgorzelca chyba nie pojechał, więc i o dominacji Prince`a nie wypada więcej pisać, no i Wiśniewski, który w zasadzie zabiegał, pokrył, zmęczył i zdominował cały Stelmet.
Oczywiście Kulig, Zigeranovic, Taylor funkcjonowali w tej drużynie jak dyrygenci, po każdej akcji uzupełniając zwartość walca, któremu próbował opierać się Stelmet, w sumie rękoma byłego Turowiaka Cela. Ale on walczył chyba po to, żeby pokazać że nie popełnił błędu przeprowadzając się do zielonego grodu.
Swoje ważne akcje miał również Krestinin i Jaramaz, a ich postawa sprawiała, że Stelmet nie miał oddechu przy drugiej piątce Turowa.
Jeżeli ktoś chciał komuś coś udowodnić to drużyna Turowa udowodniła, że jest drużyną i chce grać ... a jeżeli celem Turowa jest miejsce przed play offami w pierwszej szóstce to cel jest nie zagrożony ...
|