mieszczuch pisze:
Ernesto pisze:
Wiele osób z forum się ze mna zgodzi,
Są chwile, że uważam Cię nawet za lalusia.
Atmosfera podziękowań za gościnę, tworzenie greckich klas czy nawet zakładu pracy dla greków bardzo mnie wyluzował. Mam nadzieję, że klimat filmu wpłynie na ton wypowiedzi Nikosa.
Witam
Na mój ton wypowiedzi już chyba nic nie wpłynie.Jeśli się wzruszyłeś to dobrze bo do takich jak ty jest dedykowany ten film.Nic innego nie robię od ponad 30 lat właśnie tylko za to wszystko dziękuję.
Czy to do was trafia?
Przez ponad 11 lat festiwalu nagrałem kilka filmów w TVP i były emitowane na antenie dam je wszystkie na stronę.Oceńcie sami czy warto było rozpoczynać awanturę .
Nikos
[ Dodano: Sro Paź 29, 2008 7:28 am ]Oprócz filmów o tematyce Zgorzelca i greków dałem dziesiątki wywiadów.
Oto jeden z nich dla polskiej gazety "Kurier Ateński"styczeń 2007
[shadow=red]e-mail:
kurier_atenski@imn.gr[/shadow]
Kultura
Polityka Kultura Wywiady Reportaż Emigracja Sport Szukaj
Wywiady
"
Historia zatoczyła koło"
[shadow=blue]Ruskietos dla WOŚP[/shadow]
Z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy pan Nikos Ruskietos związany jest od lat. W swoim ukochanym mieście - Zgorzelcu - brał udział w organizacji koncertów finałowych WOŚP od pierwszej ich edycji. Za każdym razem, przez 14 lat występował podczas tych imprez charytatywnie. Nie było więc dla niego większej radości, niż propozycja wystąpienia podczas okrągłego XV Finału w Atenach, ale i kilka dni wcześniej, specjalnie dla polonijnych fanów w nowym polskim lokalu IVO DISCO - na rzecz finansowania naszej imprezy.
Już we wtorek, na kilka dni przed koncertem i XV Finałem był na miejscu i włączał się dynamicznie w przygotowania emanując swoją energią.
„Na ten koncert szykowałem się od kilku lat. Wiedziałem, że w Atenach organizatorzy WOŚP przygotowują tę imprezę już po raz piąty! Dlaczego zależało mi, by wystąpić właśnie tu to chyba to oczywiste: jestem Grekiem, jestem Polakiem, działam na terenie Polski i śpiewam dla Polaków o Grecji.
Powiedziałem więc mojemu koledze, współwłaścicielowi Kuriera Ateńskiego, Andrzejowi Jenczelewskiemu, że mam wielką chęć udziału w tej imprezie. To już jubileuszowa edycja Finału, a muszę się pochwalić, że byłem z Wielką Orkiestrą związany od samego początku. – mówił nam 9 stycznia, w siedzibie Kuriera Ateńskiego. „To jest dla mnie coś niesamowitego, że właśnie w Grecji po raz pierwszy urządzono tę imprezę poza granicami Polski – nie w USA, nie w innym miejscu, ale właśnie w Atenach.” – mówił pan Nikos.
Byliśmy oczywiście ciekawi, co z Orfeuszem specjalnego na tę okazję przygotowali.
„Zaśpiewam oczywiście te stare piosenki, które wszyscy znają, ale i nowe, takie, jakich jeszcze nikt nie słyszał”. – obiecał – „Zagram kilka piosenek świątecznych, bo jeszcze jesteśmy przecież w tym klimacie. Są przecież ciągle świąteczne wystrojone witryny i choinki. Nie będą to jednak stricte tradycyjne kolędy, ale całkiem nowoczesne piosenki.”
Wszyscy znają organizatora Międzynarodowych Festiwali Piosenki Greckiej w Zgorzelcu (już 10-ciu), ale nie wszyscy wiedzą o tym, że te właśnie niedawno wraz ze swym Orfeuszem nagrał kilka nowych, świetnych krążków. W ubiegłym roku w lipcu Nikosowi Ruskietosowi przypadł jubileusz - 30 lat śpiewania w Polsce. W związku z tym nagrał aż trzy płyty. Jedna z nich to „The Best of Nikos Ruskietos”, 21 największych przebojów grupy Orfeusz, druga to płyta z 14 najnowszymi piosenkami, które będzie niedługo lansować i wreszcie krążek z który nazywa się „Najpiękniejsze Polskie i Greckie Kolędy i Piosenki Świąteczne” - pół na pół repertuaru greckich kolęd w bardzo nowoczesnych aranżacjach i część kolęd i piosenek polskich z polsko-greckimi tekstami. Polska publiczność przyjęła je rewelacyjnie: „Bardzo się podobają. Zrobiliśmy nowe aranżacje do tego dołożyliśmy buzuki i taki dynamiczny styl… Zostawiłem charakterystyczne brzmienie sanek, dzwonków, do tego gitary. Aranżację zrobili doskonali polscy muzycy, polscy przyjaciele. Wraz z greckim brzmieniem wyszło to wspaniale.”
Przed nami wystąpią (zarówno obszerniej na koncercie w IVO DISCO jak i nieco krócej (ze względu na pękający w szwach program) na Finale WOŚP pod Zappio) w bogatym składzie z dwoma paniami, (które śpiewają i tańczą), gitarzystą, dwójką buzukistów, perkusistą i wspaniałym prowadzącym. Dołożyli starań, by podbić nasze serca i zmysły „Myślę, że nieźle powinno to wypaść” – mówił nam tajemniczo Nikos Ruskietos, pewny, że nas, znających już po części kroki greckich tańców, osłuchanych z miejscowymi rytmami, porwą do tańca i do szaleństwa. (Red.)
13 stycznia – jedyny w swoim rodzaju koncert ORFEUSZA i NIKOSA RUSKIETOSA w IVO DISCO. Specjalnie dla fanów w centrum Aten. Zabawa, z której dochód pomoże sfinansować koszty naszego Finału WOŚP. Początek o godz. 19.00.
IVO Disco – ul. Liosjon 49. Bilety (10E) dostępne w sklepach i lokalach polskich a także przed imprezą przy wejściu.
Nikos Ruskietos specjalnie dla Czytelników Kuriera
Tu w Atenach też jest Polska
Nikos Ruskietos to fascynująca, wulkaniczna osobowość, człowiek, który działa na wielu frontach. Przede wszystkim zaskakuje jako artysta, który potrafi zauroczyć kolejne pokolenia odbiorców i jest nieustannie rozchwytywany. Po 30 latach pracy na scenie jego uwaga kieruje się jednak coraz bardziej na innym wymiarze. Swoją popularność stara się wykorzystać nie tylko dla siebie, lecz dla celów, które można określić jako patriotyczne i duchowe.
Ruskietos, Grek i Polak w jednym ciele, człowiek – instytucja. Bo to nie tylko ceniony artysta, ale i zapalony radny miejski, działacz społeczny, obywatel kochający miejsce, w którym żyje i pracujący dla drogich sobie idei.
Z rozmowy wyłania się postać człowieka, czerpiącego siłę i wartości ze swego podwójnego obywatelstwa. Udowadnia nam, że jeśli w rodzinie pielęgnuje się miłość do pierwszej z ojczyzn to i tej drugiej, przybranej służy się szczerzej, lepiej, wydajniej.
Zaangażowany w życie swego miasta – Zgorzelca, ale i greckiej diaspory w Polsce, jej historii. Mówią o nim: „najsłynniejszy Grek w Polsce” albo „Ambasador Grecji w Polsce”, bo efekty jego zapału wydają liczne owoce.
Podpowiada nam, jak można zachować swoją narodową tożsamość w gościnnym kraju, jak zdobywać sobie przychylność i dbać o pamięć swoich w miejscu, które Cię przyjęło. Jak bez wahania i kompleksów promować kraj swoich przodków w swoim nowym kraju. A może trzeba go wysłuchać?
-Nawet za granicą trudno zapomnieć o Orfeuszu i Nikosie Ruskietosie. I tu w Atenach podziwialiśmy Was nie tak dawno śledząc relacje z Festiwalu w Sopocie…
- Rzeczywiście w minionym roku śpiewałem w Sopocie i towarzyszyłem wspaniałemu piosenkarzowi, który tu w Grecji jest już legendą –Demisa Russsosa, artystę, który jako Grek zrobił największą karierę międzynarodową.
Pomimo swoich już 60 lat daje ciągle dziesiątki koncertów. Ostatnio na przykład w krajach Beneluksu i we Francji dał około 60 koncertów na trasie! Miałem przyjemność występować z nim w Sopocie na koncercie „Retrospektywa Tamtych Lat. Wystąpił tez Karel Gott, Wondraczkowa, Drupi i Maryla Rodowici. Mieliśmy przyjemność jako „Orfeusz” towarzyszyć mu z moimi muzykami, buzuki itd. Jestem menedżerem Demisa Russosa na Polskę i udało mi się już go sprowadzić do Polski już 10 razy. To był nie tylko Sopot, ale największe hale i amfiteatry - 10 koncertów, gdzie publiczność go wspaniale pamięta. „Koronacja” była właśnie w Sopocie, gdzie było widać, że on już nawet nie musiał śpiewać, mógł tylko chodzić po scenie i dyrygować. Słusznie jedna z gazet napisała, że dyrygował orkiestrą, chórem, ale i dyrygował całym amfiteatrem.
- Jak się zaprzyjaźniliście?
- Poznałem go w 1979 roku, w Sopocie, kiedy przybył jako gwiazda Festiwalu. Pamiętam go z próby, podczas której była tam też piosenkarka Bessy Argiraki, która konkurs wtedy wygrała. Potem było spotkanie w lokalu Grand Hotelu a kiedy tylko miałem coś do powiedzenia jako dyrektor mojego Festiwalu Piosenki Greckiej w 2000 roku, zaprosiłem go tam do Zgorzelca na trzecią jego edycję. Wtedy też ustaliliśmy, że nasza współpraca powinna się rozwijać. I tak trwa ona od roku 2000 do dziś. Zagraliśmy wspólnie 10 koncertów. Byłoby ich więcej, ale honoraria Demisa Russosa są duże i nie wszyscy kontrahenci w Polsce mogą je dźwignąć. Gramy tam, gdzie je zapłacą i gdzie są wielkie hale, amfiteatry: graliśmy w Spodku w Katowicach, dla 8 tysięcy ludzi, w Kielcach na Kadzielni dla 12 tysięcy ludzi, na Torwarze w Warszawie – dla 5 tysięcy ludzi , na hali w Rzeszowie – dla 5 tysięcy, w Kołobrzegu…
- Artyści w Polsce utyskują na trudne czasy, „Orfeusz” od lat niezmiennie radzi sobie nieźle…
My dla Polaków jesteśmy Grekami, dla Greków Polakami. Mówią o nas nieraz „zespół kultowy”. Ale mimo wszystko czasami nie jesteśmy dostrzegani. To normalne i nie ma co się obrażać. Oczywiście chciałbym być bardziej eksponowany w mediach w Polsce. Ale nie chodzi mi tylko o mnie i moje piosenki. Czasem więc przypominam, zwracam komuś uwagę, skarżę się telewizji, że warto pokazywać Greków w Polsce. Chodzi o ludzi, o ich doświadczenia. My mamy przecież osoby wyjątkowe: lekarzy, malarzy, piosenkarzy, profesorów, rzeźbiarzy – którzy wnoszą w miejscowość gdzie mieszkają wiele. Mam na myśli np. greckiego rzeźbiarza, który uczy dzieci polskie tego zawodu, malarza greckiego, profesora polskiej historii. To coś pięknego! W Zgorzelcu mamy zaś biznesmena, który za własne środki będzie odrestaurowywał całą poniemiecką starówkę. To osoba, która dla Zgorzelca jest cenna.
- To Ty jesteś jednak „na topie”. Orfeusz ma następne pokolenie polskich fanów…
Fani- byli i będą. Ich rodzice mają nasze stare płyty, kiedy śpiewaliśmy z Eleni, jako Orfeusz, w latach 70-tych. Jako małe dzieci słyszeli te piosenki, kiedy słuchały ich ich mamy. Mieliśmy 500 koncertów w roku. Wtedy w zakładowych domach kultury każdy brał ze sobą na koncert dziecko. Stawiano je podczas koncertu na krześle. Dzisiaj to dziecko pamięta. Dostaję takie listy, że ktoś pamięta moje koncerty z czasów, kiedy miał 7-8 lat. Zapamiętał, że było nas 5-ciu, że byliśmy ubrani na biało, że graliśmy syrtaki, uwerturę Theodorakisa, buzuki. Takie elementy zostały w pamięci polskiej publiczności.
- Co zmieniacie dla tych młodych?
- Broniliśmy się przez wiele lat by nie śpiewać po polsku. To nasza największa zmiana. Polska publiczność żądała od nas tego, by zrozumieć o czym mówimy. W końcu spróbowaliśmy i to się spodobało. To był przełom. Włączyliśmy do tego naszych znakomitych polskich przyjaciół: aranżerów i ludzi, którzy piszą polskie teksty…
- Da się przetłumaczyć te specyficzne zwroty?
- Moi ludzie tłumaczą swobodnie, sens zostaje. Niektóre piosenki musieliśmy zmienić całkowicie, na co musieliśmy uzyskać zgodę greckiego kompozytora
- Czego jeszcze żądają od was Polacy w kraju, czego najchętniej słuchają ? Syrtaki, Zorby?
- Najchętniej bym „Zorby” nie grał, bo słyszę ją już od kołyski, ale nie da się, zawsze ktoś z sali krzyknie „Zagraj Zorbę!!!”. Jak nie zagramy „Dzieci Pireusu”, to też niedobrze. Ale coż, nawet największy artysta zawsze ma blok starych piosenek w programie. Publika zawsze na to czeka. Nie wyobrażam więc sobie , by jakiś znany artysta nie zaśpiewał jakichś klasyków, do których włączy się zaraz cała sala.
- Co nowego przygotowałeś ostatnio?
- Napisano dla mnie piosenkę na moje 30 lecie „Polska - Grecja To Ja”. To piosenka którą napisał Jerzy Lichacz, przed śmiercią - prawie 10 lat temu słowa napisała Agnieszka Osiecka. Trzymali ją w szufladzie i w ubiegłym roku dali mi ją na mój jubileusz.
A przyszłość? Nie ukrywam, że zleciłem przygotowanie mi przez polskich kompozytorów, aranżerów piosenki na festiwal w Sopocie. Nie mam kompleksu, by tam wystąpić, jeśli piosenka będzie dobra. Są dwa festiwale w Sopocie. Ja mogę wystąpić w koncercie premier – oczywiście. Nie mam tu oporów. Mamy doświadczenie, mogę poprawnie zaśpiewać, śmiało mogę stanąć na deskach i rywalizować z innymi polskimi wykonawcami. W premierach występują wszyscy, jak ostatnio Maryla Rodowicz czy Rynkowski.
- Minęło już „Orfeuszowi” ponad 20 lat występów w Polsce a fanów Wam nie ubywa. Wszyscy podkreślają, że nie tylko śpiewacie, ale i robicie swoim występem wielkie, żywe show.
- I o to chodzi. Ale nie tylko na tym mi zależy. Przyznam się, że chciałbym też pokazać Polakom nieco historii Greków w Polsce. Polacy, którzy tu w Grecji mieszkają, słyszeli na pewno, że są w Polsce Grecy, ale w większości nie znają naszej historii. W Polsce było nam dobrze. I Wy macie tu swoje gazety, kluby, kościół, dyskoteki. Chcę przypomnieć, że my też to w Polsce mieliśmy -swoje związki, domy kultury. Chcę podkreślać, że nam to Polska dała. Równocześnie jesteśmy też dumni z tego, co mogliśmy wnieść do polskiej kultury i tradycji, do polskiego życia. Mieszkaliśmy blisko siebie, jedliśmy ten sam chleb. Nie ma żadnego powodu, by było inaczej. Jednak wtedy nigdy nie przypuszczałem, że dziś Grecja też będzie dawać taki drugi dom Polakom. Nikt z nas takiego obrotu spraw nie przewidział. Historia zatoczyła koło.
- Wy w Zgorzelcu macie taką Waszą Grecję i bardzo aktywnie przedstawiacie ją Polakom. Wszyscy kojarzą Greków ze Zgorzelcem, Festiwalem, Waszymi piosenkami, występami, Waszymi słynnymi przyjaciółmi – artystami międzynarodowej sławy jak Remis Russos czy Paparizu, których przywozicie tam na koncerty. Promujecie tę Grecję, jaką lubimy – ulubione melodie, tańce, klimaty – pokazujecie to zresztą w całej Polsce. Polacy czują szczególną „miętę” do greckiej muzyki, kuchni, krajobrazu…
- Myślę, to efekt działania greckich zespołów w Polsce: przedstawianie od 1969 roku muzyki greckiej w domach kultury, na koncertach, podczas spotkań w dziesiątkach ośrodków. Proszę sobie wyobrazić że w latach 70-tych istniało w Polsce 5 zawodowych zespołów greckich i te zespoły dawały od 400 do 600 koncertów rocznie!. Ten kontakt z muzyką grecką był bardzo ważny. To nie przypadek, że w latach 80-tych, gdy z Polski ruszyła emigracja zarobkowa, Polacy tak licznie wyjeżdżali do Grecji. Jedni wyjeżdżali do swoich przyjaciół, bo mieli w ten sposób punkt zaczepienia, inni kierowali się tu poprzez tę więź emocjonalną, poprzez to, że zaszczepiliśmy troszkę umiłowania do greckiego „klimatu” poprzez muzykę. Kiedy byliśmy też młodzi, poznawaliśmy też różne sympatie, były liczne grecko – polskie związki, małżeństwa mieszane. To wszystko spowodowało, że takim popularnym krajem stała się w pewnym momencie Grecja.
- Wielu Greków w latach 80-tych, kiedy i dla Was zaistniała taka możliwość, powróciła do Grecji. Inni zostali. Dlaczego jednak wybraliście Polskę i to w takich trudnych latach ?
- Zostali ci ,którzy w Polsce aktywnie działają, radzą sobie na różnych płaszczyznach, osoby, które mają w Polsce żony, dzieci chodzące tam do szkół. Byliśmy mocno związani z Polską. To nie było tak, że wszyscy z Greków oczekiwali tylko możliwości wyjazdu. Pomimo trudnych chwil stanu wojennego nie wszyscy się na wyjazd zdecydowali. Podobnie zresztą jak nie wszyscy Polacy zdecydowali się na wyjazd zagranicę...
Trzeba powiedzieć jedną ważną rzecz: Grecja kiedyś wydawała się bardzo odległa, ta odległość była wtedy wielka. Dziś jest bardzo blisko. Mamy kilka lotnisk, wiele połączeń, także w sąsiednich krajach samoloty do Grecji wylatują co chwilę. Ja sam bywam kilka razy w roku w Grecji.
- Kiedyś było Was kilkadziesiąt tysięcy. Ilu jest dziś Greków w Polsce?
- Około 2 tysięcy. W Zgorzelcu mamy około 50 rodzin. Ja posiadam dziś dwa obywatelstwa: greckie i polskie. I życzyłbym sobie, żeby wszyscy Polacy w Grecji też mieli dwa.
- Jakie są dziś Twoje związki z Grecją?
- Rodzinne. Przyjeżdżamy tu do naszych kochanych i do przyjaciół, oni nas odwiedzają. Jestem też dumny, że jeżdżę do Grecji na seminaria dla radnych i burmistrzów z Unii Europejskiej. Na nich spotyka się około 500 radnych, wielu burmistrzów z równych krajów w Europie - Greków. Spotkałem pana, który jest burmistrzem we Francji od ponad 20 lat, innego burmistrza w mieście we Włoszech, w Anglii, w Niemczech, Rosji i Gruzji. Jesteśmy wszędzie. Grecy są z tego dumni. Pewien minister którym przemawiał do nas powiedział, że tam gdzie jest przynajmniej jeden Grek jest i Grecja. Te słowa wziąłem sobie do serca. To samo wydrukowałem na moich zaproszeniach: ”Tam, gdzie jest jeden Grek, tam jest Grecja” – i Wy róbcie podobnie – bo tam gdzie są Polacy, tam jest Polska. I tu w Atenach - gdzie nie spojrzysz też jest Polska.
- Szczególnie w Zgorzelcu widać jednak, że jest tam Grecja… Masz wiele osiągnięć w Polsce. Działasz od lat– jak już wspomniałeś i na niwie politycznej – w Radzie Miejskiej. …
- Byłem przez 3 kadencje radnym od roku 1994. Jestem Przewodniczącym Towarzystwa Greków przez 16 lat – faktycznie coś się udało zrobić. Przede wszystkim mamy w Zgorzelcu bardzo ważną tablicę pamiątkowa na Urzędzie Miasta. Polacy czytają na niej, że Grecy przyczynili się do wzrostu kulturalnego i gospodarczego miasta Zgorzelec. To jest dla nas bardzo ważne i symboliczne.
Mamy i drugą tablicę pamiątkową - na cmentarzu komunalnym. Doprowadziłem do postawienia dużego obelisku, na którym tablica mówi przechodniom, że zostało tam pochowanych 600 Greków, którzy nie zdołali zobaczyć ponownie swojej ojczyzny. Nie musimy chodzić do każdego grobu z osobna, ale tam właśnie możemy dziś chodzić i zapalać świeczki, organizować różne nasze uroczystości.
Spowodowałem też podpisanie partnerskiej współpracy między miastami Zgorzelec i Gaussa. Przez wiele lat, od 1998 roku, odwiedzają nas władze Naussy, my odwiedzamy Naussę. Do Grecji co drugi rok jedzie 50 dzieci ze Zgorzelca, co drugi zaś dzieci z Grecji przebywają u nas lub jadą gdzie w Polsce w góry czy nad morze. Nie muszę wspominać o 10 edycji Międzynarodowego Festiwali Piosenki Greckiej w Zgorzelcu, jaki organizuję. Pochwalę się, że Rada Miejska co roku przeznacza na tę organizację określone kwoty. Życzę Wam, by i miasto Ateny i jego burmistrze byli i Wam tam przychylni! W Zgorzelcu uchwałą Rady Miejskiej postanowiono, że co roku miasto będzie organizować Festiwal Piosenki Greckiej ze swego budżetu.
Spektakularna historia to cerkiew prawosławna – która powstaje w naszym mieście! I tu znowu ukłon w stronę miasta –otrzymaliśmy 2700-metrowy plac za przysłowiową złotówkę. Postawiliśmy tam cerkiew prawosławną. Ona w tej chwili jest drewniana, ale czekamy na projekt z Grecji. Zostanie on przeprojektowany na warunki polskie i mam nadzieję, że w tym roku czy też następnym, za pomocą władz greckich i Kościoła Grecji stanie prawdziwa, bizantyjska cerkiew, która będzie pasowała do swego otoczenia przy moście staromiejskim.
Mamy też dziś w Zgorzelcu dwie ulice, które nazwałem mocą uchwały miejskiej: jedną: imieniem polsko-greckiego bohatera Jerzego Iwanowa- Szajnowicza. a drugą (kiedyś zwaną Bulwar nad Nysą przy Granicy) Bulwarem Greckim. Ma swoją ciekawą historię: w roku 1950, kiedy przyjechali tam Grecy, wśród nich były i starsze osoby bez rodzin. Nieopodal bulwaru powstał dom starców. Grecy schodzili po schodach do tego bulwaru, grali tam w tawli, siedzieli nad rzeką, rozmawiali i…oczekiwali na powrót do Grecji.
Chciałbym też wspomnieć o czymś, co dla mnie ma wielkie znacznie. Co roku organizuję kolejną rocznicę przyjazdu Greków do Dziwnowa. Tam właśnie trafili nasi ranni ojcowie, nasi rodzice, przywiezieni ranni statkiem do tajnego szpitala 250. Tam przebywali, tam się poznali, tam ich wyleczono. Tam także się pokochali i tam w końcu nas spłodzili. Bez Dziwnowa nie byłoby Greków w Polsce. W Dziwnowie „postawiono ich na nogi”. Tam znaleźli swoje pierwsze miejsce w Polsce. Potem dopiero był Szczecin, Gdynia, Wałbrzych i wiele innych miast polskich. Chciałem, by mieszkańcy tego miasta wiedzieli, że tam mieszkali Grecy. Co roku odbywają się więc tam uroczystości z udziałem przedstawicieli polskich i greckich władz, mieszkańców i przede wszystkim pensjonariuszy oraz personelu tego szpitala. Jest fantastyczne i zadziwiające, że przychodzą tam również dzieci z istniejących wtedy nieformalnych związków między Grekami i Polakami.
Te wszystkie rzeczy, które zrobiłem są symboliczne. Nie chciałbym, by ktoś myślał, że to jest jakaś ekspansja. Robię to tylko ze względu na pamięć naszych rodziców i tego, co uczynili. Oni byli skromni, nie mówili dobrze po polsku, nie chcieli przeszkadzać. Czuję więc taki obowiązek, potrzebę serca.
Rozm. Anna Maria Leonhard
Kurier Atenski 553 10-02-2007