probasket.pl,autor:Michał Bajda pisze:
Asseco - Turów : Analiza przed finałem
Asseco Prokom Sopot i PGE Turów Zgorzelec zmierzą się już trzeci raz w finale PLK. W każdym roku drużyna z Sopotu miała w składzie więcej indywidualistów z wielkimi nazwiskami, co zgorzelczanie nadrabiali grą zespołową i wyrównanym składem. Ubiegłoroczna walka o złoto została nazwana najlepszym finałem ostatnich lat, jednak tegoroczne zmagania mają okazję wzbudzić jeszcze więcej podziwu i zachwytu.
Drużyny z Sopotu i Zgorzelca można porównywać pod różnymi względami. W analizie spotkań finałowych można skupić się na występach z sezonu zasadniczego lub brać pod uwagę tylko ostatnie występy w play-offach. My postanowiliśmy zestawić obie drużyny biorąc pod lupę pierwsze piątki zespołów, ławki rezerwowych oraz trenerów. Trener Pacesas podczas sześciu spotkań półfinałowych z Anwilem do wyjściowego składu typował aż 10 zawodników. Do naszej analizy wykorzystamy zawodników, którzy naszym zdaniem pojawią się na parkiecie na początku pierwszego spotkania finałowego.
Rozgrywający
Tyus Edney(śr. 11,2 pkt, 3,9 as, 2,8 zb) vs. Daniel Ewing (śr. 11,6 pkt, 3,1 as, 2,3 zb)
Statystyki Amerykanów wyglądają bardzo podobnie, jednak styl gry jest bardzo odmienny. Rozgrywający Turowa jest najstarszym zawodnikiem w zespole, co również czyni z niego najbardziej doświadczonego gracza. Jest on mózgiem „Czarno-zielonych”, potrafi obsługiwać kolegów świetnymi podaniami, zarówno na obwodzie, jak i w tłoku podkoszowym. Niesamowicie szybki Edney imponuje opanowaniem piłki oraz przeglądem pola gry. Częściej decyduje się na wejścia pod kosz przeciwnika, niż rzuty z dystansu.
Daniel Ewing przez w ekipie Mistrza Polski został „skazany” na występowanie w roli rozgrywającego, ponieważ znacznie lepiej czuje się jako rzucający-obrońca. Umiejętności strzeleckie Ewinga przydają się ekipie Asseco, jednak w składzie naszpikowanym gwiazdami bardziej potrzebna jest maszyna do obsługiwania ich podaniami. Ewing potrafi częściowo zrezygnować z rzutów na rzecz kreowania lepszej pozycji partnerowi, ale z pewnością jego pierwszą myślą po otrzymaniu piłki nie jest „podanie”. Amerykanin przystosowywał się cały sezon do roli pierwszego „playmakera” sopocian – teraz czeka go poważny sprawdzian ze zdobytych umiejętności.
Przewaga: PGE Turów Zgorzelec.
Rzucający
Damir Miljković (śr. 12 pkt, 2.5 as, 2 zb) vs. David Logan (śr. 18,7 pkt, 3,9 as, 3,5 zb)
Chorwat jest główną strzelbą Turowa, co pokazywał przez cały sezon zasadniczy. W play-offach został nieco przyćmiony przez Alexa Harrisa, który wzbija się na wyżyny swoich możliwości, jednak Miljković powoli odbudowuje swoją formę. Nie błyszczy grą obronną, ale nadrabia to umiejętnościami w ataku. Zna swoje możliwości i siłę rażenia jaką posiada na obwodzie, dlatego często w kontrataku mając przed sobą obrońcę decyduje się na rzut za 3 punkty, a nie na penetrację strefy podkoszowej. Potrafi zachować kamienną twarz po kolejnym celnym trafieniu albo energicznymi gestami pobudzić publikę w ważnych momentach spotkania.
Davida Logana kibicom w Polsce przedstawiać nie trzeba. Już w pierwszym sezonie nad Wisłą zachwycał kibiców swoją szybkością, dynamiką i opanowaniem piłki w pełnym biegu. Z roku na rok rozwijają się jego umiejętności zarówno obronne, jak i strzeleckie. Szybkie wejście w pole trzech sekund to jedno z markowych zagrań Logana, ale w swoim arsenale posiada również szalone rzuty do kosza z 8 metrów. W zeszłym roku zdobywał z Turowem wicemistrzostwo, po czym zamienił Zgorzelec na Sopot w celu zdobycia upragnionego złota, dlatego determinacji w finale nie powinno mu zabraknąć. Jednak po dołączenie do zespołu Qyntela Woodsa przyszły reprezentant Polski musiał się usunąć nieco w cień.
Przewaga: Asseco Prokom Sopot.
Niscy Skrzydłowi
Krzysztof Roszyk (śr. 6,5 pkt, 1 as, 2,1 zb) vs. Qyntel Woods (śr. 18,6 pkt, 1,3 as, 6,1 zb)
Reprezentant Polski znany jest ze szczelnej i niewygodnej dla przeciwnika gry w obronie. Często ustawiany na boisku w roli „plastra”, którego jedynym celem jest „wyłączenie” z gry ofensywnej strzelca ekipy przeciwnej. W ataku jest najmniej wartościowym zawodnikiem w pierwszej piątce Turowa, chociaż potrafi zaszokować wszystkich zdobywając 20 punktów w spotkaniu. Najlepiej czuje się w kontratakach, ale potrafi również celnie rzucić z dystansu. Zdobył dwa lata temu srebro z Turowem, zaś rok temu świętował mistrzostwo w Sopocie, ale znów powrócił do swojego macierzystego klubu by walczyć o złoty medal.
Pierwsza runda draftu NBA, dużo minut w składzie Portland Trail Blazers, konflikty z prawem, przenosiny do Europy, ponowne problemy, podpisanie umowy z Asseco Prokomem Sopot. Tak w największym skrócie wyglądała droga Woodsa od początku zawodowej kariery do zawarcia umowy w kraju nad Wisłą. Eksperci ligowi, którzy oglądali Amerykanina nie szczędzą mu pochwał, i słusznie. Skrzydłowy sopocian na pierwszy rzut oka jest nieco ociężałym, powolnym zawodnikiem, który dobrze czuje się w tłoku podkoszowym. W tym wypadku jest to obraz bardzo niedokładny, ponieważ Woods do ociężałych i powolnych na pewno nie należy. Niesamowita koordynacja ruchowa, szybkość, siła oraz dynamizm w połączeniu ze skutecznością zarówno w rzutach z dystansu jak wejść pod kosz składają się na najbardziej wszechstronnego zawodnika jaki występował w Polsce.
Przewaga: Asseco Prokom Sopot.
Silni Skrzydłowi
Chris Daniels (śr. 9,7 pkt, 6,7 zb, 1,9 prz) vs. Filip Dylewicz (śr. 10,4 pkt, 7,2 zb, 1 prz)
PGE Turów Zgorzelec swojej przewagi na boisku powinien szukać właśnie w graczach podkoszowych. Chris Daniels, który pojawia się w pierwszej piątce jest bardzo wszechstronnym graczem, co pokazuje już 3 rok grając w Polsce. Czarnoskóry Amerykanin po sezonie zasadniczym był na trzecim miejscu w klasyfikacji przechwytów ze średnią 2,4 na mecz. Ponadto znakomicie czuje się w walce pod tablicami, chociaż jego warunki fizyczne nie są imponujące. W play-offach zaskoczył kibiców rzutami zza linii 6,25m, które znalazły drogę do kosza i powiększały konto drużyny Turowa o 3 punkty. Dynamiczny a zarazem opanowany, te określenia doskonale pasują do Danielsa, który jest jednym z jaśniejszych punktów zespołu Pawła Turkiewicza.
Naprzeciw skrzydłowego ze Zgorzelca stanie doświadczony i doskonale znany w Polsce Filip Dylewicz. MVP zeszłorocznego finału występuje już 13 lat na parkietach ekstraklasy, z czego większość czasu spędził w Sopocie. Wiecznie młody „Dylu” jest bardzo cennym graczem, który nie boi się walki na „deskach”. Uwielbia kończyć swoje akcje wsadami, ale rzuty trzypunktowe też nie są dla niego obce. Reprezentant Polski jest graczem bardzo dynamicznym i szybkim, który doskonale powinien sprawdzać się w walce przeciwko Chrisowi Danielsowi. W tym sezonie musi pogodzić się z rolą rezerwowego, ale nie jest to dla niego przeszkodą i wychodząc z ławki potrafi dać prawdziwy zastrzyk energii kolegom z zespołu. Złote medale Mistrzostw Polski kolekcjonuje nieprzerwanie od 2004 roku i z pewnością nie ma zamiaru przerwać tej serii.
Przewaga: PGE Turów Zgorzelec.
Środkowi
John Turek (śr. 8,9 pkt, 4,7 zb, 1,11 bl) vs. Patrick Burke (śr. 10 pkt, 7,1 zb, 0,6 bl)
Center ekipy aktualnych wicemistrzów Polski do Zgorzelca przyjechał z ostatniej drużyny ligi belgijskiej. Nie miał znakomitego CV, a pomimo tego trener Saso Filipovski bardzo chciał go mieć w zespole. Dziś zarówno włodarze klubu, jak i kibice powinni być bardzo wdzięczni Słoweńcowi za ten transfer. Amerykanin jest zaraz po Drobnjaku najtwardszym zawodnikiem w zespole. Nie boi się gry kontaktowej w tłoku podkoszowym. Turek jest człowiekiem bardzo religijnym, ale na boisku nie zna litości dla przeciwnika. Potrafi seriami zdobywać punkty po swoich manewrach pod obręczą. Pomimo zaledwie 205 cm wzrostu walczy o zbiórki niczym lew, a jeśli nie uda mu się zebrać piłki, to wraca pod swój kosz i czeka na wejście pod kosz rywala, aby po chwili przerwać jego akcję blokiem.
Patrick Burke ma za sobą występy w NBA oraz dobrych klubach europejskich. Gdy trafił do Sopotu, wszyscy obawiali się, że chce tu spokojnie dorobić się kilku „groszy” nic nie robiąc. Kibice doznali miłego zaskoczenia, gdy Irlandczyk w sezonie zasadniczym był najbardziej poświęcającym się zawodnikiem w ekipie Tomasa Pacesasa. Walczył pod tablicami, rzucał się po bezpańskie piłki, ratował je często lądując na reklamach i barierkach. Niestety kosztowało go to tyle zdrowia, że w najważniejszej części sezonu nie błyszczy. W play-offach w żadnym stopniu nie przypomina siebie z sezonu zasadniczego. Jest ospały, ociężały, nieskuteczny i rozkojarzony. Pomimo przewagi wzrostu i masy ciała często zostaje zatrzymany przez gorzej zbudowanych obrońców. W przypadku słabszej gry Irlandczyka trener Pacesas będzie zmuszony wystawić do gry Hrycaniuka lub Łapetę albo zdecydować się na grę pod koszem Ronnim Burrellem.
Przewaga: PGE Turów Zgorzelec.
Ławki rezerwowych
W Zgorzelcu mają jeden z najszerszych składów w całej PLK. Ostatnie spotkanie półfinałowe z Energą Czarnymi pokazało, że nawet rzadko wystawiany do gry Gorjan Radonjić może stać się bohaterem spotkania. Jeśli do pełni zdrowia wróci Alex Harris to PGE Turów będzie miał doskonale obsadzonych zmienników na obwodzie. Poza Harrisem i Radonjiciem są przecież Bryan Bailey oraz Bartosz Bochno. Nie można zapominać o Sebastianie Szymańskim, który pokazał się w kilku spotkaniach ekstraklasy z bardzo dobrej strony. Być może będzie to jeden z elementów zaskoczenia w taktyce trenera Turkiewicza. Gotowi do zmiany graczy podkoszowych są Dragisa Drobnjak, który słynie z twardej gry w obronie oraz Robert Witka. Polak miał bardzo dobre występy pod koniec sezonu zasadniczego, ale w Turowie nikt nie wątpi, że może wziąć na siebie ciężar zdobywania punktów, szczególnie z obwodu. Ostatnimi na ławce rezerwowych są występujący praktycznie na każdej pozycji Marcin Stefański oraz młodzieżowiec Maciej Strzelecki. Popularny „Stefan” jest człowiekiem od „czarnej roboty” i uprzykrzania życia przeciwnikowi, dlatego najprawdopodobniej zmierzy się z Qyntelem Woodsem.
W Sopocie najlepszym graczem na ławce rezerwowych obecnie jest Ronnie Burrell, który zanotował bardzo dobre występy przeciwko Anwilowi Włocławek. Amerykanin był gwiazdą ostatniego spotkania, gdzie razem z Woodsem zdobyli po 25 punktów. Na pozycji numer jeden gra Tyrone Brazelton, ale nie wydaje się on być mocnym punktem ławki sopockiej. Zbliżony warunkami fizycznymi do Tyusa Edneya jest zawodnikiem o kilka klas słabszym, dlatego wątpliwe jest by długo występował naprzeciw pierwszego rozgrywającego PGE Turowa. Reszta ławki rezerwowych Asseco składa się z Polaków, co nie znaczy, że jest słabsza od obcokrajowców. Przemysław Zamojski może liczyć na minuty nie tylko w drugiej kwarcie, na co zapracował sobie bardzo dobrą grą w sezonie. Adam Hrycaniuk nie zachwyca umiejętnościami, ale może dać chwilę oddechu Burkowi. Drugi z podkoszowych to Adam Łapeta. Młodzieżowiec otrzymuje zaledwie kilka minut w spotkaniu, chociaż w ostatnim spotkaniu półfinałów trafił do pierwszej piątki. Na jego niekorzyść działa fakt, że występuje w tym samym zespole z Zamojskim, którego ciężko „wygryźć” z miejsca chociażby w drugiej kwarcie. Piotr Szczotka i Tomasz Świętoński to gracze, którzy skupiają się na dopingowaniu swoich kolegów, ponieważ nie odgrywają żadnej większej roli w zespole. Szczególnie Szczotka może zaliczyć ten sezon to nieudanych dla siebie, ponieważ oprócz medalu, nie będzie miał z niego większych korzyści.
Trenerzy
Paweł Turkiewicz vs. Tomas Pacesas
W Zgorzelcu po rozwiązaniu kontraktu z Saso Filipovskim zdecydowano się na odważny ruch i drużynę powierzono Turkiewiczowi. Polak nie tylko podniósł drużynę z siódmego na drugie miejsce w tabeli, ale również przebrnął przez ciężkie spotkania w play-off. Pełnię szczęścia osiągnąłby z pewnością po zdobyciu złotego medalu w pierwszym roku pracy na stanowisku pierwszego trenera. Trener Turkiewicz zachowuje w czasie spotkań pokerową twarz i stoicki spokój. Jak sam często podkreśla rotuje składem tak, by każdy miał szansę pokazania się na boisku. Jego praca z zespołem opiera się na współpracy a nie dyktaturze.
Trener Pacesas jest mniej kompromisowym człowiekiem. Jeśli nakazał zawodnikowi dane zagranie, to wymaga spełnienia jego warunków bezdyskusyjnie. Drużyna musi się jemu podporządkować i być w pełni posłuszna, jeśli ktoś próbuje się sprzeciwić dostaje chwilę na odpoczynek na ławce rezerwowych. Ma to również swoje plusy, bo w zespole najważniejszym punktem jest dyscyplina. Litwin ma na swoim koncie już jedno Mistrzostwo Polski jako trener, ale raczej nie będzie to bardzo znaczące w konfrontacji z Turkiewiczem.
Typ autora: Asseco Prokom Sopot – PGE Turów Zgorzelec 4:3
LINKŚmiem jasno twierdzić, że autor tekstu jest ze Zgorzelca i typuje taki wynik ?
Oby ta "3" powędrowała w miejsce Prokomu, a "4" dla Turowa

i utarła nosa takim typerom ;p

Brnąc dalej... mówi się, że do "trzech razy sztuka".
Nie oszukujmy się, że ławka trenerska ma w tej rywalizacji znaczenie. Nie ma żadnego wg. mnie. Bardzo minimalną przewagę ma tutaj trener Prokomu.
Ciekawe, czy p. Michalski nie będzie sobie pluł w brodę gdyby - nie daj Boże - Turów trzeci raz z rzędu zdobył v-ce. Można było zatrzymać Saso i poczekać do PO. Wtedy atut ławki trenerskiej byłby po naszej stronie i optymistycznej by się patrzyło na tą rywalizację. Jednak pozostało tylko gdybanie ... Wyrwać jeden mecz w Sopocie - podstawa, a najlepiej gdyby to nastąpiło w najbliższą niedzielę . Oby to nasi w tym roku sprawdzali, czy medale są faktycznie wykonane ze ZŁOTA
Cytuj:
W Zgorzelcu po rozwiązaniu kontraktu z Saso Filipovskim zdecydowano się na odważny ruch i drużynę powierzono Turkiewiczowi. Polak nie tylko podniósł drużynę z siódmego na drugie miejsce w tabeli, ale również przebrnął przez ciężkie spotkania w play-off.
Wg. mnie, to 2 miejsce nie On to uczynił, a zawodnicy. Jednak w CV Turkiewicza będzie to mocny punkt. Opieram się na słowach Saso, które wypowiedział, podczas trudnych momentów tej drużyny, będąc jeszcze trenerem i nie znając do końca swojej przyszłości :
Cytuj:
"... ta drużyna będzie gotowa na play-offy..."
i czy te słowa nie znalazły odzwierciedlenia ? Takie gadanie, że te wygrane po zwolnieniu Saso, to zasługa P. Turkiewicza to nie lada przesada. Pokazał już PT, że w trudnych, meczowych momentach o stawkę potrafi się pogubić i to bardzo - dlatego ta kwestia jest przewagą po stronie Prokomu - niestety. W każdym razie i tak życzę samych sukcesów PT, a przede wszystkim " czarno - zielonym ".