krytyczny pisze:
Jeśli mówię o wolnym wyborze, nie mówię o wolnym wyborze bez żadnych ograniczeń.
a ja tak wałśnie rozumiem wolny wybór. wolność ograniczona przestaje być wolnością, i w takim kontekście skreśliłem te moje przemyslenia.
jeśli uznać Twoją wersję wolności - to moje wypociny funta kłaków nie są warte, albowiem wyrażamy ten sam pogląd.
niestety w moim rozumieniu wolności
ograniczenie się nie mieści. a
niewolność traktuję jako coś - czemu można się podporząkować lub nie. kosekwetntnie więc trakrtuję np. instytucję państwa jako własnie taki przymus, któremu wszyscy jesteśmy dobrowolnie (hmmm - to też jest dyskusyjne

) podporzadkowani. wniosek z tego jest taki - że nie każdy przymus - czy zniewolenie jest złe. czasem nawet jest obiektem pożądania. dowodem tego jest klasyczna "ucieczka od wolności" jaką własnie sobie funduje nasze społeczeństwo.
krytyczny pisze:
Jeśli dziecko, nie może dokonać wolnego i świadomego wyboru, zamykasz mu drogę do tego, by zapoznało się z możliwymi skutkami swojej decyzji. Gdy wejdzie w dorosłe życie, jak ognia będzie się bało podejmowania decyzji, z prostego powodu, bo przez całe wcześniejsze życie ktoś mu mówił : tak jest dobrze a tak jest źle, to Twój wróg a to Twój przyjaciel. Staje się przedmiotem a nie podmiotem.
podam prosty przykład pokazujący błedność takiego rozumowania. jeśli w domu stoi rozgrzany do czerwoności piec - pozwolisz dziecku go dotknąć? pozwolisz mu podjąć "wolną" decyzję? czy ograniczych jego wolność?
w przyrodzie również przyjęty jest ten sam system. starszy osobnik uczy młodszego przetrwania - wskaże trójace rośliny czy nauczy unikania człowieka.
to jest nieprawda, że szkoła nie uczy podejmowania decyzji. dobry nauczyciel pracuje własnie w ten sposób. tak prowadzi tokiem myslenia ucznia, aby ten doszedł do odpowiednich wniosków. (ale gdzie tu wolność?). uczeń w takiej sytuacji jest przekonany o swoim ich autorstwie.
krytyczny pisze:
Wiesz muszę kiedyś spróbować, a może zrobimy to razem, ja po swojemu Ty po swojemu. Ja spróbuje do nich dotrzeć, a Ty wprowadzisz pruski dryl. Ja będę z nimi rozmawiał a Ty będziesz ich tresował. Ja będę wskazywał granicę i skutki ich decyzji a Ty zostaniesz panem i władcą wskazującym jedyną słuszną drogę. Zobaczymy komu ostatecznie włożą na ten kosz na głowę.
jak wskazują najnowsze badania przegracie obydwaj. współczesny nauczyciel musi stosować obie te metody. dla dobra uczniów.... i swojego.
krytyczny pisze:
Ocieramy się też i inny problem: powołanie. Znam kilku nauczycieli którzy są nauczycielami z powołania i jakoś w rozmowach nigdy nie poskarżyli się na to, że nie mogą sobie poradzić z uczniami. Zawsze znajdą sposób. Znam też jednego takiego który traktuję to jako zwykły zawód, równie dobrze mógłby być hydraulikiem (bez obrazy dla wszystkich wykonujących ten zawód) i on ma problemy. Nie każdy może być nauczycielem jak nie każdy może być chirurgiem.
zgoda. ale mnie w szkole przez pięć lat uczyli, że powołania nauczycielskiego nie ma. nie wierzyć profesorom?
w tym zawodzie, jak w każdym są artyści, rzemieślnicy i zwykli
palacze głąba. problem polskiej szkoły polega na tym, że tych ostatnich jest zbyt wielu.
krytyczny pisze:
Podsumowując. Jeśli uważasz, że wszechobecne zakazy i nakazy, że zdobywanie autorytetu nauczyciela ma opierać się na zastraszaniu "wyciskaniu" posłuszeństwa, że szkołą ma być instytucją represyjną to się nie zrozumiemy.
krytyczny - choć ta wypowiedź jest adresowana do przekornego, to przez to, że jakoś sam skierowałem rozmowę na te tory, czuję się niejako współadresatem. wytłuściłem w tekście te fragmenty, które moim zdaniem swiadczą, że za bardzo się zagalopowałeś. nikt tu o takicz rzeczach nie mówił. niepotrzebnie radykalizujesz dyskusję. wszyscy jesteśmy za tym, by uczniowie dobrze się czuli w szkole odbierając wartościową edukację i korzystali z wolności. w Twoim rozumieniu.
pozdrawiam