Jagno, to że wyjechałam z miłymi wspomnieniami z ośrodka nie znaczy, iż nie mam nic do powiedzenia.Po prostu cieszę się, że zabiegi i gimnastyka mi pomogły a raczej uśmierzyły ból.Jesli chodzi o tematy poruszane wcześniej a które dotyczyły pacjentek leżących na sali nr1 to popieram ich rodziny, i to że były tak zbulwersowane.Leżałam na tej sali 4 tygodnie. Teraz mogę powiedzieć, że to wszystko co widziałam i słyszałam nadawało by się na dobry humor. Zachowanie pielęgniarek wobec Natalki, tej która tak szczebiotała, było śmieszne.i takie fałszywe.Nie można ukrywać, że jej rodzice robili i dawali chyba wszystko aby dziecku było jak najlepiej.Kiedy mieli przyjechać, personel biegał wokół łózka co jakiś czas pytając czy dzisiaj będą rodzice.To było w sobotę i niedzielę. Dziewczyna miała w szafce cały arsenał płynów,maści, szczoteczek, kremów.Nic dziwnego. Młode jędrne ciało,chciało higieny a to przecież dla leżącej - tak mało.Kiedy przychodziła ranna lub wieczorna toaleta do obrzydzenia słychać było teksty "to jest to czego nie lubię robić najbardziej "a chodziło o mycie zębów. Biedna była ta dziewczyna. Widać było u niej uśmiech ale jak przyjeżdżała rodzina. Czułam, że jest niedostępna i nic dziwnego skoro była sparaliżowana. Odnosiliśmy wrażenie jakby była nie lubiana bo grymasiła. Miała powody skoro każde podejście do niej przez pielęgniarkę to jakby łaska. To prawda, że rodzice zabrali ją wcześniej, bo to co usłyszeli od niej i zobaczyli jej ciało wyprowadziło ich z równowagi.Czy ta dziewczyna musiała budzić w nocy pacjentkę aby ta poszła po pielęgniarki? Czy to Natalka miała pilnować godziny i czuwać aby upominać się o przewrócenie jej ciała na bok? Czy to ona musiała upominać się aby zdięto jej cewnik?Czy to ona powinna wiedzieć, że powinna była mieć zakładane specjalne buty.? O wszystko się upominała sama bo rodzice byli na sobotę i niedzielę. Jej ciało bywało tak odparzone, że szkoda, iż rodzice tego nie widzieli bo zapewne zabrali by ją wcześniej.To bylo wszystko w tym samym czasie kiedy na sali pacjentka opadała z sił z dnia na dzień. Nie można powiedzieć, że ona byla w pełni nie świadoma. Ona rozmawiała, śmiała się i przede wszystkim jadła.Pamiętam niedzielę, kiedy biedną posadzono do obiadu na wózku. Przyniesiono obiad, który leżał przed nią na stoliku. Rodzice karmili Natalię, a biedna K. siedziała a raczej spała przed posiłkiem. Miała szczęście bo kiedy przyszła pielęgniarka ze zdziwieniem zapytała "... pani K. jeszcze pani nie zjadła ? to ja panią nakarmię? Któregoś wieczoru, kiedy powiedziałano,że dzisiaj będzie pani K. dzwonić, gdyż boli ją kolano. Co zrobiła nocna zmiana ? Nałożyła na bok łóżka, tam gdzie był dzwonek - koc. Dlaczego? Wiadomo ! Aby mieć spokojną noc. Jaka różnica była kiedy sadzano ją na wózek. Jęczała bo ją wszystko bolało. Kiedy córka przychodziła było wręcz przeciwnie.Na forum napisano, że nie ma j€ż wizyt o wcześniejszych porach. Naprawdę, żal by mi było tych, którzy byli zdani na rodzinę. Ale wiem, że są już w domach. Nie rozumię tylko dlaczego jakaś osoba tak żle wypowiedziała się o córce pani K.Ona odwalała kawał roboty za pielęgniarki. gdyby nie chodzące pacjentki i właśnie ta córka, pani K.zawsze byłaby obśliniona siedząc a raczej śpiąc na wózku, czekając aż ktoś się zlituje nad nią, nie mówiąc już o gimnastyce.A propo gimnastyki jakby to tak mozna było nazwać. Takiego widoku teraz juz nie zobaczy nikt. Bo są godziny, których trzeba przestrzegać. Właśnie to ona leżała na kozetce i ledwo się ruszała i tym samym przyciągnęła mój wzrok z korytarza. Zdziwiło mnie, że rusza się / ledwo/ na wysokim lóżku a w tym pomieszczeniu nie ma nikogo prócz jednej pacjentki. Stałam i patrzyłam na nią i pomyślałam jak wspaniale ćwiczy / bezpiecznie/Gdzie była pani rehabilitantka? Puszczała sobie SMS-y . Została nam jeszcze jedna pacjentka i oczywiście ja. Mnie też spotkała przykrość o której napiszę. Witaj Kirka i Jagna
|