No cóż Aluś pierzmy brudy do końca:
co do wstępu - owszem byłem tam, ale to nie mnie tam ustrzelono a Ciebie. Co do ilości MB 100 w Zgorzelcu, zgoda, nie sprawdziłem ile ich faktycznie jest. Czy to, że na tej ulicy nie ma znaku zakazu upoważnia do parkowania na pasie zieleni, na którym, jak twierdzisz nie ma grama trawy? A zastanowiłeś się dlaczego nie ma tam trawy? - bo parkują łosie i nie pozwalają jej urosnąć. Wyobraź sobie wszystkie pasy zieleni w mieście, przy których nie ma znaków zakazu postoju i co? Po prostu nikt nie reaguje na stan rzeczy na tej ulicy, bo jest uliczką boczną o małym znaczeniu dla odpowiednich służb, ale nie zmienia to faktu, że jest to dziki parking.
Co do mojej złości:
Ad.1.
Zadzwoniłem do Ciebie nie z próbą wpłynięcia na dziennikarkę a ze zwykłą prośbą. Jako rzetelny dziennikarz powinieneś w artykule umieścić moją- jak twierdzisz bardziej właściwą- odpowiedź, tuż obok wypowiedzi mojej żony, a to czy jej wypowiedź była lub nie przebłyskiem public-relations nie powinno zaprzątać Ci głowy, bo nie życzę sobie abyś w jakikolwiek sposób oceniał moją żonę. Spójrz raczej na rzetelność i stronniczość swoich pracowników, a jeżeli nadal będziesz robił personalne wycieczki, to będziemy musieli spotkać się na innej płaszczyźnie, bo niestety nie jesteś wielkim i możnym tego miasta, któremu wszystko wolno.
Ad.2.
aleksander pisze:
Żona Krzyśka zaparkowała pewnego razu na kopertach DGL i Leniwca, a następnie weszła do budynku i poinformowała dziewczyny, że ona tam parkuje i idzie do Hotelu Pod Orłem. Na informację o przeznaczeniu miejsca odpowiedziała "wiem jakie są konsekwencje" i wyszła.
Bardziej wierzę w wersję żony, która brzmi: weszłam do biura i zapytałam czy mogę na chwilę zostawić auto, bo muszę podejść do hotelu na parę minut, na co panie z biura Leniwiec odpowiedziały, że tak, ale jak szef zobaczy, to wezwie SM, co później nastąpiło.
aleksander pisze:
Po kilkudziesięciu minutach zadzwonił do mnie Krzyś i zaczął "kurwować" do słuchawki i powtarzając w kółko "Czy wy k.... nie znacie mojego samochodu?". Żeby było ciekawiej zażądał ode mnie abym wycofał sprawę i powiedział w Straży Miejskiej, że sprawę wycofam.
Owszem zadzwoniłem, poleciało kilka "kurew", ale nie żądałem od Ciebie wycofania, a prosiłem jak kolega kolegę i nie powtarzałem w kółko: czy wy... nie znacie" tylko "czy Ty nie znasz...", bo twoje pracownice nie musiały mnie, czy mojego auta znać. Widać różne mamy podejście do tematu koleżeństwa, ale to niech ocenią inni.
aleksander pisze:
Żeby było ciekawiej zażądał ode mnie abym wycofał sprawę i powiedział w Straży Miejskiej, że sprawę wycofam.
I znów brak rzetelności w wypowiedzi. Aluś ja nie poszedłbym do SM wyjaśniać sprawy, gdybym od Ciebie nie usłyszał, że pójdziesz i wycofasz żądanie zapłacenia mandatu przez moją żonę.
aleksander pisze:
Krzysiek, weź się lepiej za robotę, bo świat nie stoi na "znajomościach". I pilnuj się (z żoną) jak parkujecie w Zgorzelcu, bo teraz mam telefon z aparatem

Nie o znajomości tu chodzi, a o zwykłą koleżeńską życzliwość - tak bardzo Ci obcą. W całej tej sytuacji pokazałeś, że za cenę taniej sensacyjki, która może zaistnieć na Twojej stronie jesteś w stanie sprzedać każdego - kolegę, przyjaciela, brata, itp...
Sądzę, że wielu czytających to forum widząc samochód swojego kolegi na swoim terenie postąpiłoby zupełnie inaczej (np. posyłając mu "koleżeńską" wiązankę ze wskazaniem instruktażowym na przyszłość), no chyba, że to tylko ja miałem wyobrażenie o naszym dotychczasowym koleżeństwie - jeżeli tak, to rozumiem twój system postępowania.
A co do znajomości samego samochodu, to powinieneś się wstydzić, bo kilka razy wiozłem Ciebie i Dorotkę do Liberca, więc nie sądzę, że zapomniałeś jak wygląda i tym bardziej dziękuję, że nie zadzwoniłeś do mnie, tylko jak kon....t nadałeś temat do SM.
Ja Aleks o 100 zł nie zbiedniałem, ale te 100 zł to cena, jaką musiałem zapłacić, aby poznać jaki jesteś na prawdę. I dzisiaj żałuję, że kilka lat temu tak bezinteresownie Ci pomogłem, jak chciałeś zorganizować koncert Sumptuastic, bo widać zapomniałeś kto Ci podawał pomocną dłoń, jak jeszcze byłeś "maluczki".
Co do mojego brania się za robotę, to powiem Ci tylko, że jak wypracujesz w życiu tyle godzin co ja do dnia dzisiejszego, to porozmawiamy i na ten temat.
Co do ostatniego zdania: "do straszenia są duchy".
Enter